Są młodzi, gniewni i z politycznymi ambicjami. Idąc w Marszu Niepodległości, mówią jednym głosem: Precz z komuną. Ale nie tylko.
Na placu Defilad, gdzie formował się marsz, słychać było okrzyki: "Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę". Bliżej godz. 15 tłum gęstniał - większość stanowili młodzi narodowcy. W rękach trzymali flagi. Niektórzy mieli zasłonięte twarze. Na Marsz Niepodległości przyjechali z innych miast Polski. W tym roku jego uczestnicy idą pod hasłem „Idzie nowe pokolenie”.
- W kraju nie dzieje się dobrze. Mamy złą sytuację gospodarczą i rządzą nami komunistyczni agenci. Chcemy odciąć się od komuny. Ruch Narodowy to na razie społeczna siła, ale z czasem mam nadzieję, że przeobrazi się w ruch polityczny. Ten pochód to nasz pokaz siły - mówi Kamil, uczestnik marszu.
Grupkę pięciu młodych chłopaków z Lublina także sprowadza ekonomia. I jak mówią – „potrzeba serca”. - Tam, skąd jesteśmy, nie ma pracy i perspektyw. Mamy nadzieję, że ten marsz coś zmieni - mówią.
Do pochodu szykowała się pani Anna z Łodzi. Kiedyś angażowała się w lokalną politykę, dziś uważa, że doczekaliśmy się zdrady, narodowy majątek jest rozkradamy, a krajem rządzi Rosja. - Jest we mnie gorycz - mówi. W marszu bierze udział także jej syn. Specjalnie na to wydarzenie przyjechał ze Szkocji. - Chcę wesprzeć tych, którzy chcą coś zmienić. Mam porównanie, jak żyje się rodzinie za granicą, a jak w Polsce - mówi.
Jeden z uczestników o swojej motywacji mówi dosadnie: - Mam nadzieję, że obalimy rząd. Możemy tego dokonać tylko, robiąc zamach stanu. Nie ukrywam, że sprowadza mnie także antysemityzm – mówi. I dodaje, że chce walczyć o swoje.
Uczestnicy marszu przyjechali także z innych miast Polski Agata Ślusarczyk /GN Państwo Dariusz i Dorota Tyzowie przyszli na Marsz Niepodległości razem z szóstką dzieci. - Chcemy od małego uczyć ich patriotyzmu i tego, że o wolność ciągle trzeba walczyć - mówią. I zaraz dodają: - W Polsce wolność w pewnym sensie nadal jest zagrożona. Rządzący lansują ideologię gender i kosmopolityzm. Nie zgadzamy się z tym - mówią. Rodziny biorące udział w Marszu Niepodległości to zdecydowana mniejszość.
Hasło tegorocznego marszu w jednym z wywiadów wyjaśnia prezes Stowarzyszenia "Marsz Niepodległości" Witold Tumanowicz: - Tym hasłem nawiązujemy do faktu, że duża część manifestantów to ludzie młodzi, którzy nie pamiętają już czasów komuny, nie mają świadomości tego, co działo się przy Okrągłym Stole czy w Magdalence, ale czują się oszukani sytuacją, którą zastali. I ci ludzie bardzo często manifestują swój brak akceptacji dla obecnej rzeczywistości. I dodaje: - W tych młodych osobach jest wiele naturalnej złości, ponieważ widzą, że osoby z dawnego systemu ciągle piastują ważne funkcje publiczne, są osobami zaufania publicznego, są kreowane na autorytety. Dodatkowo młodzi widzą w przestrzeni publicznej liczne miejsca pamięci po okupancie, jakim był Armia Czerwona, i zastanawiają się, czy tak naprawdę ta komuna rzeczywiście upadła. Nie było żadnej Norymbergi dla komuny, więc nie jest dziwne, że wśród młodego pokolenia jest chęć rozliczenia się z poprzednim systemem.
Czytaj także: