W pierwszym dniu Powstania Warszawskiego Niemcy ostrzelali patrol sanitarny, zabijając rannych i spieszące im na pomoc siostry urszulanki.
Warszawskie Powiśle. Idących ulicą Browarną w kierunku Starego Miasta na wysokości ul. Gęstej zaskakują dwa ogromne głazy. W tym miejscu, w pierwszym dniu Powstania Warszawskiego Niemcy ostrzelali patrol sanitarny, zabijając rannych i spieszące im na pomoc siostry urszulanki.
Siostra Jana Płaska, która wtedy dowodziła patrolem sanitarnym wspominała po latach: "Pierwszy sierpnia… godzina 16.30. Przed wyjściem z domu Wisia Frankowska moja uczennica, która była razem ze mną w patrolu, pobiegła na górę, przyniosła pamiątkową plakietkę i powiedziała: Zrobił to mój ojciec chrzestny i dał mi kiedy wstępowałam do klasztoru. Niech siostra zawsze nosi to przy sobie… Pamiętam też, że siostra Maria Deymer przed wyjściem na ten patrol ubrała się w nowy, jasny habit. Czekałyśmy na dole, a ona w nowym habicie zbiegła do nas po schodach… Po wyjściu z klasztoru ulicą Gęstą ruszyłyśmy w kierunku uniwersytetu, gdzie leżeli ranni. Niemcy szybko nas zauważyli i zaczęli ostrzeliwać z góry. Wszystko działo się tak szybko. Pamiętam krew na jasnym habicie siostry Marii, ruiny płonącego domu. W ułamku sekundy uświadomiłam sobie, że trzeba biec po ratunek. Wbiegłam w płomienie i sama nie wiem, jak znalazłam się na ulicy Bednarskiej. Tam upadłam i nie mogłam się ruszyć. Miałam około osiemdziesięciu ran i strzaskaną nogę. Ktoś zawiadomił siostry, które przeniosły mnie do domu. Dopiero następnego dnia dowiedziałam się, że siostry Teresa Bagińska i Wanda Chodkowska z patrolu nie żyją. Od tamtej chwili przestałam mówić o powstaniu…" - wspominała s. Jana Płaska.