Szwedzi w czasie Potopu dzieła sztuki, kamienne rzeźby, wnętrza pałaców i kosztowności rabowali, ładując na barki. Nie wszystkie docierały do Gdańska. Wisła pochłonęła zapewne wiele takich skarbów. Teraz powoli je oddaje. Bezcenne znaleziska archeolodzy liczą w tonach.
Prawego brzegu Wisły strzeże policja. Wysychająca rzeka od kilku lat oddaje zrabowane Warszawie skarby, których nie udało się wywieźć Szwedom w czasie potopu szwedzkiego w XVII wieku.
- Musieli mieć słabych flisaków. Zatonęła wówczas co najmniej jedna barka z fragmentami Pałacu Kazimierzowskiego - domyśla się dr Hubert Kowalski z Instytutu Archeologii UW, który razem z Marcinem Jamkowskim – dziennikarzem, fotografem, płetwonurkiem, członkiem nowojorskiego The Explorers Club, od 2009 r. interesuje się tym, co na warszawskim odcinku leży w Wiśle.
Szwedzi w czasie Potopu dzieła sztuki, kamienne rzeźby, wnętrza pałaców i kosztowności rabowali, ładując na tzw. szkuty, czyli specjalne płaskodenne barki drewniane. Nie wszystkie docierały do Gdańska, by pokonać Bałtyk. Wisła pochłonęła zapewne wiele takich skarbów. Tak się stało również z fragmentami architektury Pałacu Kazimierzowskiego z Krakowskiego Przedmieścia.
Tomasz Gołąb /Foto Gość Hubert Kowalski i Marcin Jamkowski przez trzy lata najpierw wertowali archiwa, potem prowadzili badania dna Wisły wyspecjalizowanym sprzętem, schodząc ze sprzętem pod wodę. W 2011 r. z rzeki wyciągnięto ponad 70 marmurowych fragmentów detali architektonicznych o łącznej wadze ponad 5 ton. Jednym z najbardziej unikalnych znalezisk była płaskorzeźba z herbem Wazów z 1610 roku.
Teren eksploracji archeologów jest w tym roku wyjątkowo rozległy. Bo Wisła osiągając rekordowo niski poziom odsłoniła jeszcze więcej niż w poprzednich latach.
- Najpierw badaliśmy ten teren echosondą i sonarami, potem schodziliśmy pod wodę i szukaliśmy po omacku, ale w tym roku Wisła naprawdę sprawiła nam niespodziankę - mówi Marcin Gałkowski, pokazując wydobyte z dna Wisły fragmenty portalu Pałacu Kazimierzowskiego.