- W wyrównywaniu szans kobiet i mężczyzn w Kościele nie chodzi o dostęp do kapłaństwa. Istotne jest natomiast wprowadzenie kobiet do struktur zarządzania - mówiła dr Marta de Zuniga podczas debaty pt. „Kościół kobiet albo żaden?”.
Ks. prof. Ireneusz Mroczkowski zauważył, że większość kobiet spełnia się w rolach, które mogą realizować w Kościele.
- Tajemnicą poliszynela jest fakt, że nasze życie duszpasterskie opiera się właśnie na aktywności kobiet. Stanowią one aż 90 proc. osób uczestniczących w Mszach św. i nabożeństwach - przyznał ksiądz profesor.
- Myślący ksiądz nie może być niewdzięczny tym kobietom. Może jest tak, że one po prostu spełniają się w modlitwie i nie są nauczone wchodzenia w inne role? Mówiąc kolokwialnie, wielu kobietom wystarcza „obsługa” sakramentalno-duchowa? Te, które chciałyby pojechać na synod, z pewnością czują się gorzej - zgodził się ks. prof. Mroczkowski.
- Wiele z nich pewnie faktycznie realizuje się w Kościele, korzystając z sakramentów. Jednak ostatnie badania pokazały, że m.in. matki w rodzinach wielodzietnych denerwuje to, że ksiądz do męża zwraca się z ważnymi tematami, a do kobiety w sprawie szarlotki i sprzątania - ripostowała dr de Zuniga.
Teresa Kapela zwracała uwagę na to, że prowadząc rozmowy o kobietach i Kościele, zapominamy o fundamentalnych różnicach pomiędzy Polską a innymi państwami.
- Jako historyk widzę duże zmiany w sytuacji kobiet w Polsce i w innych krajach. Wydaje mi się, że Polki są bardzo niezależne. Mówienie, że dopiero teraz walczymy o prawa kobiet - to nieprawda. Cały okres zaborów sprawił, że kobiety musiały wchodzić w role mężczyzn i potrafiły sprostać wyzwaniom - tłumaczyła T. Kapela i jednocześnie stwierdziła, że sporym problemem jest niewielką aktywność i rozwój katolickich stowarzyszeń kobiecych.
- Większość z nich działa tylko w jednej parafii, zaledwie 4 proc. rozszerza swoją działalność na inne. Bardzo trudno jest zorganizować ruch ogólnopolski. W innych krajach stowarzyszenia są subwencjonowane przez rządy, które dostrzegają wagę kreowania opinii przez rodziny i ich transfer do rządzących. Czy faktycznie kwestia otrzymania władzy jest oczekiwaniem większości kobiet, czy może tylko pewnej wąskiej grupy? W rzeczywistości odpowiedzialność podejmuje nikły procent - dodała.