Metropolita warszawski przewodniczył uroczystościom patronalnym w sanktuarium na Mokotowie.
Kard. Kazimierz Nycz zachęcał do radykalnego świadectwa pojednania i przebaczenia
Joanna Jureczko-Wilk/ Foto Gość
W liturgiczne wspomnienie patrona metropolii warszawskiej oraz całej Polski, kard. Kazimierz Nycz przewodniczył w poniedziałek wieczorem Eucharystii w sanktuarium św. Andrzeja Boboli na Mokotowie.
Cześć relikwiom świętego męczennika oddali również współkoncelebransi: bp Artur Miziński, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski i bp Mirosław Milewski z Płocka oraz księża archidiecezji warszawskiej, ojcowie jezuici.
W homilii kard. Kazimierz Nycz zaznaczył, że „Bóg, który przez swą śmierć na krzyżu chciał zgromadzić rozproszone dzieci w jedno, dokonał tego m. in. za sprawą takich ludzi jak św. Andrzej Bobola". I dokonuje tego nadal w każdej Eucharystii, która jest "wywyższeniem Jezusa na krzyżu w mię jedności jego mistycznego ciała - Kościoła”.
Jak przyznał metropolita warszawski, Jezus wiedział, że ludzka słabość, grzech będą dla tej jedności zagrożeniem, dlatego wciąż aktualna jest Jego modlitwa z wieczernika: "Ojcze spraw, aby byli jedno", którą kontynuuje Kościół.
Usłyszał ją też i starał się wypełniać w swoim życiu Andrzej Bobola - wykształcony jezuita, który doskonale wiedział czym jest podział Kościoła, zarówno ten z XI stulecia, kiedy Kościół podzielił się na wschodni i zachodni oraz ten, który nastąpił w ramach Kościoła zachodniego.
Po Eucharystii można było ucałować relikwie św. Andrzeja Boboli
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość
- Walczył, troszczył się o jedność Kościoła. Czynił to na miarę tamtych czasów, uwarunkowań, tamtego rozumienia ekumenizmu - mówił kaznodzieja, dodając, że Andrzej Bobola za wiarę poniósł śmierć, a "jego męczeństwo należy niewątpliwie do jednych z najbardziej tragicznych w historii Kościoła".
Jak zaznaczył kard. Nycz, Andrzej Bobola stał się patronem jedności zaraz po swojej śmierci, ale jego kult rozszerzył się po beatyfikacji i kanonizacji.
A poprzez zapisaną w historii procesję jego relikwii z Rzymu do Warszawy, "stał się w pewnym sensie patronem wczesnej Europy" stojącej u progu drugiej wojny światowej.
Tej wyjątkowej postaci męczennika papież Pius XII w 1957 r. poświęcił encyklikę: „Niezwyciężeni atleci Chrystusa”, podając go za wzór w czasach "kiedy religia wystawiana jest na próbę".
- Po 60 latach te słowa brzmią tak samo aktualnie - mówił metropolita warszawski. - Także dzisiaj świat potrzebuje takich świętych, jakim był Andrzej Bobola. Wiek XX w Kościele na wszystkich kontynentach stał się wiekiem wielu męczenników. Nie inaczej wygląda początek tego wieku. Ludzie są zabijani za wiarę, przekonania, prawdę...
Kardynał zaznaczył, że w dzisiejszych czasach potrzeba też "białego męczeństwa", czyli radykalnego świadectwa chrześcijan, podjęcia codziennego trudu w rodzinach, miejscach pracy, życiu społecznym..., oraz wzajemnego przeproszenia i przebaczenia.
- Kościół jest podzielony, bywa też podzielony w parafiach, rodzinach... W wielu wypadkach ludzie rezygnują z niektórych tematów, przestają o nich rozmawiać, żeby nie wystawiać się na nerwowość i nie doprowadzać rodziny czy wspólnoty w miejscu pracy do sporu, który łatwo przeradza się w kłótnię - przekonywał duchowny. - Może dzisiejszy patron, św. Andrzej Bobola, pomoże nam abyśmy byli prawdziwymi świadkami wiary i miłości, abyśmy umieli się uśmiechać do ludzi i abyśmy często używali słów: przepraszam i przebaczam – to byłaby prosta, najwspanialsza droga budowania jedności, o którą prosi nas Jezus. Niech św. Andrzej Bobola będzie nam na tej drodze przewodnikiem.