Bp Michał Janocha towarzyszył dziś pielgrzymom WAPM na trasie do Częstochowy.
Bp Michał Janocha towarzyszył dziś pielgrzymom WAPM na trasie do Częstochowy. W Rzejowicach przewodniczył Mszy św. Pielgrzymi mieli do przejścia ok. 35 km. Minęli Kobiele Wielkie, czyli miejsce urodzenia Władysława Reymonta i sanktuarium w Gidlach z maleńką, zaledwie 9-centymetrową cudowną figurką Matki Bożej, kąpaną raz do roku w... winie.
- Bóg jest naszym słońcem i naszym cieniem. Pielgrzymka uczy nas doświadczania natury, czego często pozbawia nas życie w wielkim mieście. Doświadczenia upału, zimna, jak dziś w nocy, deszczu. Pogoda się zmienia, a pielgrzymka idzie. Pielgrzymka jest metaforą życia: czasem jest chwilą radości, czasem smutku, a czasem zwyczajnego maszerowania. Ale bez względu na pogodę w naszym sercu i stan ducha, chrześcijanin idzie naprzód. Pielgrzymka jest wielką lekcją stałości wobec niestałości warunków zewnętrznych i naszych wewnętrznych, psychologicznych - mówił biskup pomocniczy warszawski.
Większą część homilii poświęcił jednak powołaniu.
- Powołanie to plan, jaki Bóg ma w stosunku do człowieka. Bóg ten plan zna, człowiek nie. Człowiek uczy się go odczytywać. Ten plan jest jeden, wspólny - to zbawienie, czyli życie wieczne, miłość w Trójcy świętej, która się nigdy nie skończy. Dróg do tego powołania jest wiele. Jedną z podstawowych jest małżeństwo. Ile razy w czasie pielgrzymki modlimy się o męża i żonę? Może dla niektórych z was to najważniejsza intencja tej pielgrzymki. Małżeństwo zaczyna się od zakochania, które jest prywatnym objawieniem danym człowiekowi, w którym jedna osoba spośród milionów zaczyna przyciągać moją uwagę bardzie niż inne - mówił biskup. - Taki jest początek każdej miłości: może to być początek drogi, której Bóg i aniołowie przyglądają się z największą uwagą: co człowiek zrobi z tym powołaniem? W centrum mojego życia przestaję być ja sam, ale zaczyna być druga osoba.