Kilkaset kobiet przed siedzibą PiS domagało się prawa do aborcji.
Drewniany stołeczek ustawiony przed siedzibą PiS przy ul. Nowogrodzkiej zastępował mównicę. Na niego kolejno wchodziły uczestniczki „Czarnego protestu” i przez megafon wykrzykiwały swoje racje. "Ścianę furii" - jak nazywały to wydarzenie feministki - tworzyły kobiety w różnym wieku, od licealistek, które najliczniej przybyły na manifestację, po kobiety w średnim wieku i mające wnuki.
- Mam 14 lat, powinnam być teraz w szkole na lekcji geografii lub historii. Ale jestem tu. Córka prezydenta ma ochroniarzy, a ja, kiedy zostanę zgwałcona, będę musiała urodzić - mówiła jedna z uczestniczek protestu.
"Nie chcemy spowiadać się na policji czy poronienie było zabójstwem, czy też nie”, "walczymy o demokrację”, "nie chcemy być zmuszone, by rodzić, gdy zagrożone jest nasze zdrowie”, "nasze ciało, nasze decyzje”, "pamiętajmy o tej ustawie podczas kolejnych wyborów" - mówiły kobiety.
Na mównicę wchodzili też mężczyźni. "Jesteśmy z wami, dziewuchami” - skandowali. - Jestem tu, by razem z wali walczyć o prawa kobiet do decydowania o sobie. Macie wolny wybór i żaden polityk nie może wam go odebrać - mówił do megafonu młody chłopak.
- Nie chcemy, żeby aborcja była nadużywana, ale chcemy, by można było jej dokonać w wyjątkowych sytuacjach jak gwałt czy zagrożenie życia - mówiła Kaja, wpółorganizatorka protestu.
Protest pod siedzibą PiS-u zgromadził kilkaset osób. Uczestniczki "Czarnego protestu” miały ze sobą transparenty "Chcemy wyboru, a nie terroru”, "Kobieta myśląca zagrożeniem dla władzy", "Jeszcze Pol(s)ka nie zginęła" i "Nie dla władców macic”.
Strajk kobiet wobec zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji rozpoczął się o godz. 8.30 na rogu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Na manifę skrzyknęły się w internecie.
Głównym wydarzeniem strajku ma być manifestacja na pl. Zamkowym. Kobiety demonstrowały także na pl. Defilad. Organizatorzy zapowiadają, że zgromadzenie potrwa do godziny 18.