Czyje serce znajduje się w jednej ze ścian kościoła pokamedulskiego na Bielanach? Czemu służą dwa lustra w ołtarzu? Kto zbudował świątynię i dlaczego jest tak okazała, skoro reguła kamedulska jest tak surowa?
Przez dwa dni architekci i historycy sztuki roztrząsali tajemnice jednej z najwspanialszych świątyń Warszawy. Na UKSW odbyła się konferencja "Kameduli w Warszawie. 375 lat fundacji eremu na Bielanach", zorganizowana przez Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków we współpracy z Instytutem Historii Sztuki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Erem pokamedulski na warszawskich Bielanach, którego częścią jest kościół parafialny bł. Edwarda Detkensa, to jeden z najciekawszych zabytków w stolicy. Stoją w nim oryginalne domki zakonników wzniesione jeszcze przed szwedzkim potopem i zachowane w mało przekształconej formie do dziś – w przeciwieństwie do innych warszawskich zabytków z epoki Wazów, zniszczonych w czasie wspomnianego potopu czy podczas II wojny światowej. Sam kościół należy do najwybitniejszych przykładów barokowej architektury sakralnej w Polsce.
Podczas konferencji zaprezentowano najdokładniejszą do dziś publikację badań naukowych nad materialnym dziedzictwem ufundowanego przez króla Władysława IV eremu kamedułów na dawnej Górze Polkowej. Uczestniczył w niej m.in. przeor krakowskiej pustelni kamedułów, o. Marek Wojciech Szeliga OSB, jeden z 20 polskich mnichów.
Kameduli, zgromadzenie o najsurowszej – obok kartuzów – regule, nakazującej odosobnienie z dala od siedlisk ludzkich, za murem klauzuli, z wykluczeniem kontaktu z życiem zewnętrznym i mocno ograniczoną komunikacją między zakonnikami, przybyli do Warszawy w 1643 r. Za budynkiem kościelnym stoją w równych rzędach małe domki zakonników – eremitoria; większość z nich powstała w czasach króla Władysława IV. To unikatowe zabytki w Warszawie, mieście zdewastowanym i ograbionym już w czasie szwedzkiego „potopu” w XVII w. i niemal doszczętnie zrównanym z ziemią przez Niemców w 1944 r. W Polsce epoki baroku powstało tylko siedem fundacji tego zakonu (jedna była nieudana i szybko została zamknięta), ale prawie wszystkie różniły się od kamedulskich eremów w Europie skalą i wysoką wartością artystyczną kościołów. To zasługa polskich fundatorów, arystokracji i królów, z których jeden – Jeremi Wiśniowiecki kazał nawet pochować w tym kościele swoje serce.
Władysław IV był przekonany, że „miasta i królestwa są bezpieczne nie bardziej za sprawą dobrze uzbrojonych wojskowych twierdz, co dzięki klasztorom i zakonnikom, którzy oddani Bożemu kultowi starają się poprzez pobożne ćwiczenia i modły odwrócić gniew Boży od ludu, ze swej słabości błądzącego w różne strony, i wybłagać dlań Bożą łaskę”. Dlatego też, aby „chwała Boża z dnia na dzień wzrastała wraz ze wzrostem liczby ludzi pobożnych, którzy surowym i przykładowym trybem życia jaśnieć będą innym”, wraz z małżonką Cecylią Renatą wystawił miejsce ascezy, czyli erem wraz ze świątynią, na górze zwanej Pólkową Górą. Od białych kamedulskich habitów przyjęła się nazwa Bielany.
– Ostateczny projekt przeznaczony do realizacji powstał zapewne przed 1749 r. Jako głównego autora winniśmy widzieć Jakuba Fontanę – mówił podczas konferencji Piotr Ługowski z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie.