28 lutego 1982 r. ks. Jerzy Popiełuszko odprawił pierwszą Mszę św. w intencji Ojczyzny.
Kazania ks. Popiełuszki koncentrowały się zawsze na Ewangelii w duchu przesłania św. Pawła: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21).
Mszom za Ojczyznę towarzyszyły liczne nawrócenia, wielu powracało do Kościoła po kilkunastu czy kilkudziesięciu latach, wielu prosiło o chrzest. Ludzie wychodzili z kościoła wyciszeni, uspokojeni wewnętrznie i skłonni do życzliwego patrzenia nawet na swych wrogów.
Ks. Jerzy mówił o godności osoby ludzkiej i wynikającym z tego prymacie jednostki w ładzie społecznym, o wolności, która musi mieć odniesienie do dobra, prawdy i miłości, o postawie solidarności i potrzebie zaangażowania w budowę wspólnego dobra, o prawach człowieka.
Był to prosty wykład nauczania społecznego Kościoła. Zawsze rzetelnie się do niego przygotowywał, konsultując tematykę z proboszczem i abp. Ignacym Tokarczukiem, arcybiskupem przemyskim. Homilie pisał ręcznie i zawsze dbał o godną oprawę artystyczną liturgii.
Zapraszał aktorów scen warszawskich, którzy czytali lekcje z Liturgii Słowa, a po Komunii św. - patriotyczne wiersze Juliusza Słowackiego, Zygmunta Krasińskiego czy Marii Konopnickiej. Do tematów kazań zawsze nawiązywały dekoracje w prezbiterium.
Ksiądz Jerzy sam dobierał teksty do recytacji dla aktorów. Wyjaśniał, że skoro to ma być jego słowo, to musi być przez niego wybrane. Aktorów zapraszała, w porozumieniu z ks. Jerzym, Roma Szczepkowska. Teksty do recytacji przekazywały mu też poetki Teresa Boguszewska (Anna Królak) i Joanna Śledziewska.
W niedzielę 28 lutego o godz. 19 na początku Mszy św. Zbigniew Zapasiewicz odczytał wiersz: „Do Matki Bożej Częstochowskiej”, czytanie z Księgi Mądrości - aktor Szczepkowski.
Na zakończenie śpiewano popularną w tamtym czasie pieśń: "Ojczyzno ma, tyle razy we krwi skąpana…" i hymn "Boże coś Polskę".
Wielu ludzi unosiło wtedy palce w kształcie litery „V” symbolizującej zwycięstwo, ale ksiądz Jerzy prosił, by zamiast tego gestu podnosić krzyż - znak Chrystusowego zwycięstwa, bo - jak mówił - przez krzyż idzie się do zmartwychwstania. Innej drogi nie ma.
Na Msze przyjeżdżali ludzie z całej Polski. I nie tylko z Polski. Tu, zasłuchani w proste słowa i myśli wypowiadane przez ks. Jerzego, odzyskiwali wewnętrzny spokój, nadzieję, wyciszali się. - Tu ludzie wylewają swój żal, swój ból w modlitwie, w spontanicznym śpiewie i w milczeniu, które również jest jakąś wielką modlitwą - wspominał w wywiadzie bł. ks. Jerzy.