Wojciech Perkowski wyruszył z Zalesia Górnego w 400-kilometrowy marsz dla chorych, dla których brakuje miejsc w hospicjum.
Pracownik Archidiecezjalnego Zespołu Domowej Opieki Paliatywnej wyruszył w dwutygodniową drogę, żeby pomóc osobom terminalnie chorym w dostępie do właściwej pomocy. Pieszo przejdzie 400-kilometrową trasę z Zalesia Górnego do sanktuarium świętych męczenników Świerada i Benedykta w Tropiu k. Gródka nad Dunajcem. Na plecaku niesie widoczny z daleka napis: "Idę dla hospicjum". W ten sposób zachęca do finansowego wsparcia warszawskiego Archidiecezjalnego Zespołu Domowej Opieki Paliatywnej.
- Kiedy słyszę, jak nasze sekretarki odbierają telefony od rodzin i z bólem informują, że czas oczekiwania do hospicjum domowego to dwa, trzy miesiące, pęka mi serce. Wyobrażam sobie, co dzieje się po drugiej stronie słuchawki, jak trudna to musi być sytuacja dla chorych i ich rodzin. Osoba w terminalnej fazie choroby nowotworowej nie może tak długo czekać - mówi pan Wojciech.
Archidiecezjalny Zespół Domowej Opieki Paliatywnej mieści się na Bielanach, w parafii św. Zygmunta. Zapewnia opiekę lekarską, pielęgniarską, duchową i socjalną w domu chorego oraz dostęp do niezbędnej aparatury i sprzętu medycznego. Wspiera też rodzinę, bo to ona niesie ciężar codziennej opieki nad chorym. Zespół domowego hospicjum ma pod opieką jednorazowo ponad 130 pacjentów. Tylu chorych jest objętych kontraktem. Potrzeby są natomiast kilkukrotnie większe. Dlatego zdarza się, że chory nie doczekał pomocy hospicjum albo jego stan pogorszył się na tyle, że rodzina nie była w stanie kontynuować opieki w domu.
- Wierzę, że moim marszem zbiorę pieniądze na opiekę nad większą liczbą potrzebujących. Chcę pomóc osobom, które są w bólu choroby oraz w bólu bezradności z powodu cierpienia członka rodziny - mówi pracownik hospicjum.