Dominikanin miał dla studentów 6,5 rady na szczęśliwe małżeństwo. Już pierwsza wywołała konsternację. Ale potem oklaskom nie było końca.
O. Adam Szustak dał jeszcze sześć innych rad na szczęśliwe małżeństwo. Druga wiązała się z pierwszą.
- To pomysł prawie z kosmosu: żadna parafia tego nie robi, ale gdybym był papieżem, to wprowadziłbym obowiązek, by dzień przed ślubem młodzi spędzili na dniu skupienia. Piątek to armagedon, bo sukienka nie pasuje, kurczaki nie dojechały i tysiąc innych spraw nawaliło. To nie dogmat, ale rada, póki nie jestem papieżem - śmiał się dominikanin. - Załatwcie wszystko do czwartku. A w piątek we dwójkę jedźcie do lasu, spędźcie czas razem i osobno. Niech to będzie spotkanie z Panem Bogiem, by pogadać, zapytać siebie, czy coś mnie jeszcze niepokoi, czy o coś muszę ją lub jego jeszcze zapytać. Nie o to chodzi, by rozwiać wszystkie wątpliwości, ale mieć świadomość, że co mogłem zrobić - zrobiłem, o co zapytać - zapytałem, co zakwestionować - zakwestionowałem. Podziękujecie mi, zobaczycie. Bo ten moment "robi" między ludźmi ślub. Ślub to twoje serce, które ma być gotowe. Znam małżeństwa, których ślub dokonał się w lesie - mówił duchowny, przypominając, że małżeństwo to jedyny sakrament, którego uczestnicy udzielają sobie sami. - W sobotę przyjdziecie jedynie do kościoła, by ksiądz wam to "podbił", potwierdził jedynie to, czego żona udziela mężowi a mąż żonie. To jedyna rola księdza.
O. Szustak namawiał także studentów, by zdobyli się na 100-procentową samodzielność i niezależność w decyzji o małżeństwie i ślubie. - Małżeństwo to wasze opus magnum, największe dzieło w życiu. Nie chodzi mi oczywiście o imprezę, choć i tu będziecie doświadczali tysiąca nacisków. Nie mówię: nie słuchajcie rodziców, ale jeśli tu będzie presja, to tak będzie wyglądało całe życie małżeńskie. Mama jak zobaczy że się da, to się rozpędzi. Znam wiele małżeństw, które są trójkątami i czworokątami - ostrzegał, prosząc także o to, by na weselu nie było mocnych alkoholi. - Najlepsze wesela to te, na których udało się zgromadzić gości wokół czegoś emocjonalnego, bardzo osobistego. Nie wygracie wesel żarciem, muzyką i świetną okolicą z łabędziami, które wpływają na jezioro z przepiórkami na głowach. Ale jeśli pokażecie swoją historię, to poruszycie gości do głębi. Zróbcie z wesela spotkanie z ludźmi a nie potańcówkę - prosił, dodając że brak pieniędzy to najgorszy pomysł, żeby odkładać ślub. - Ludzie, grilla zróbcie. Młodzi zrobili u proboszcza przy kościele, pożyczyli 20 grillów, nakupili śląskiej kiełbasy. Takiej imprezy nie widziałem. I nie dlatego, że było piwo. Nikt nie chciał wracać do domu. Poproście też, by zamiast wódki ojciec chodził z wami wśród gości. Niech chwali się, jakiego ma syna, jaką zyskał synową, a nie tym, że mu alkoholu nie zabraknie.