Przeszła piekło Ravensbrück, po nim straciła radość życia i wiarę w Boga. Terapią były rysunki. Stała się znaną ilustratorką książek i twórczynią sztuki sakralnej. Prace Marii Hiszpańskiej-Neumann pokazano w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej.
Pozostawiła po sobie ilustracje lub okładki do blisko 70 pozycji książkowych oraz rysunki, prace malarskie i mozaiki ścienne. Swoje dzieła podpisywała charakterystycznym rysunkiem myszki i inicjałami. Skąd się wzięła Mysz Hiszpańska?
- Rysunek odzwierciedlał fizjonomię i charakter mojej mamy - mówił na wernisażu syn Michał. - Była drobnej budowy, ruchliwa, ale chowająca się trochę po kątach, nieśmiała, skromna. Taka szara myszka.
Wernisaż wystawy "W cieniu Krzyża - w blasku Zmartwychwstania" odbył się 27 października, w przededniu setnych urodzin Marii Hiszpańskiej-Neumann. Właściwie miała na imię Zofia. Urodziła się w znanej rodzinie szewców, gdzie z pokolenia na pokolenie mężczyźni otrzymywali imię Stanisław, a kobiety - Zofia. Ona jednak nie chciała być w rodzinie kolejną Zofią i po wojnie w odtwarzanych dokumentach podała swoje imię przyjęte na bierzmowaniu - Maria.
Po matce odziedziczyła zdolności plastyczne. Przed wojną studiowała grafikę na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Dyplomu już nie zdążyła zrobić. Wojna zaczęła się dla niej okrutnie: podczas bombardowania 25 września 1939 r. zginął jej ojciec, jeden z braci dostał się do obozu jenieckiego, drugi znalazł się w Anglii. Ona sama wstąpiła do Związku Walki Zbrojnej. W 1941 r. została aresztowana i uwięziona w Radomiu, potem w Pińczowie, aż w 1942 r. trafiła do obozu Ravensbrück, gdzie otrzymała numer 10219. Okrutną obozową rzeczywistość przelewała na rysunki.
Maria Hiszpańska-Neumann podpisywała swoje prace charakterystycznym rysunkiem myszki
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość
- Jak wspominała, rysowanie pomagało jej przetrwać. W obozie powstało około 400 prac. Część z nich nosiła pod ubraniem, przewiązane sznurkiem. Niestety władze obozu je odkryły i spaliły - mówił podczas wernisażu Daniel Górnicki, kustosz Muzeum Archidiecezji Warszawskiej.
GALERIA Z WERNISAŻU - TUTAJ
Pracowała przymusowo w zakładach zbrojeniowych w Neubrandenburgu. W kwietniu 1945 r. uciekła podczas ewakuacji, a latem powróciła do Warszawy. Ponieważ jej rodzinny dom przy ul. Narbutta został zburzony, zamieszkała na Saskiej Kępie. To był trudny czas. Na skutek obozowych przeżyć i rozczarowania powojenną Polską popadła w depresję i odeszła od Kościoła katolickiego.
W powojennej rzeczywistości zajęła się projektowaniem graficznym dla wydawnictw. W dzień robiła ilustracje do książek, nocą na kartki przelewała to, co widziała w obozie, i czego nie potrafiła zapomnieć.
W 1948 r. wyszła za mąż za brata obozowej koleżanki, muzykologa Janusza Neumanna. Rozpoczęła współpracę z wydawnictwami, najpierw "Wiedzą", potem "Książką i Wiedzą". W latach 50. współpracowała z "Tygodnikiem Powszechnym". W latach 1954-1955 wyjeżdżała do Bułgarii. Z wykonanych tam szkiców powstał album drzeworytów "Tyrnowo". W 1960 r. w związku z wystawą indywidualną przebywała przez 6 tygodni w Egipcie.
- Zabrała ze sobą tylko jedną książkę - Biblię. Zwiedzała muzea, obserwowała mieszkańców, poznawała obyczaje i pisała: " Tutaj Stary Testament chodzi po ulicach". Wróciła z 2 kilogramami rysunków i świeżym spojrzeniem na swoją sztukę - mówił kustosz MAW.