Z tego wypadku nie powinien wyjść żywy, a na pewno nie cały. - Czymże ja się odwdzięczę Bogu? - zastanawia się Władysław Szperalski z Izdebna Kościelnego. Stara się, jak może.
Szperalski, rocznik 1954, mocny chłop. Ale wszyscy powtarzają: to cud, że wyszedł niemal bez szwanku. W szpitalu w Grodzisku Mazowieckim położono go na ortopedii, zamiast na chirurgii. Choć przytomność odzyskał dopiero kilka godzin później.
- Sam nic nie pamiętam z chwili wypadku. Po czterech dniach mnie wypisali. W domu jednak dostałem strasznych bólów. Po tygodniu z powrotem trafiłem do szpitala. Usunięto mi śledzionę - wspomina.
Z kart leczenia szpitalnego wynika, że poza urazem czaszkowym, złamanym wyrostkiem poprzecznym dwóch kręgów i pękniętą śledzioną właściwie nic mu nie dolega. Krwiak mózgu wchłonął się sam.
W Izdebnie mieszka ledwie 700 parafian. Drewniany kościółek św. Michała Archanioła i Zwiastowania NMP, w wyglądzie barokowy, o ludowym wnętrzu, pamięta jeszcze lata pierwszego rozbioru Polski. W 1990 r. bezcenny zabytek mało nie spłonął. Wkrótce potem przeprowadzono gruntowny remont. Na ścianach od połowy XIX wieku wiszą żeliwne stacje Drogi Krzyżowej. Drewnianą dzwonnicę wystawiono pod koniec XVIII stulecia.
W tej świątyni od kilku pokoleń modlą się Szperalscy. Tu przyjmują sakramenty i z rozrzewnieniem wspominają dawne czasy. Od wypadku Władysław Szperalski codziennie mówi cały Różaniec. Wdzięczny jest za ocalenie Matce Bożej, ale wierzy, że wstawili się za nim także jego zmarli rodzice. Mama, Genowefa, odeszła rok przed wypadkiem.
- Byli bardzo pobożni, wymodlili mi powrót do życia. A byłem chyba już bardzo blisko śmierci, bo z góry patrzyłem na szpital i miasto. Pan Bóg widać uznał, że jeszcze potrzebny jestem do czegoś - mówi Władysław Szperalski.
Już po wypadku, jako wotum wdzięczności, ufundował dębowe boczne ołtarze i obraz Pana Jezusa na krzyżu pędzla Arkadiusza Kalicy w głównym ołtarzu. Proboszcz, ks. Józef Nowacki pokazuje też odrestaurowane feretrony i rząd zakupionych dębowych klęczników z lewej strony. Wcześniej Władysław Szperalski sfinansował też budowę ogrodzenia zabytkowego kościoła i postumenty pod figury Matki Bożej i Chrystusa.
- Żeby tak chociaż na przedsionek nieba zasłużyć i Bogu wdzięczność wyrazić - mówi. Sprawiedliwości po wypadku już szukać nie chce, choć bywa, że ból w plecach jest nieznośny.