Przyjęcie trudnych, bolesnych doświadczeń w zjednoczeniu z Jezusem Chrystusem sprawia, że sytuacje te, nie tylko nie przytłaczają człowiek, ale również stają się okazją do wypraszania łask dla innych, tak by budować królestwo Boże - przekonywał bp Romuald Kamiński.
W odpustowej Mszy św., której przewodniczył bp Romuald Kamiński, uczestniczyli ks. Arkadiusz Zawistowski, krajowy duszpasterz służby zdrowia oraz burmistrz Pragi Północ Wojciech Zabłocki.
- W 26. Światowy Dzień Chorego przychodzimy do Matki Bożej z Lourdes jako ludzie słabi. Nie tylko o słabości fizyczne chodzi, ale i o duchowe. Nie może być tak, że przez całe życie nie będziemy umieli poradzić sobie z nimi mentalnie i duchowo. Trzeba starać się zrozumieć sens trudnych doświadczeń i w mądry sposób je zagospodarować, by życie nie stało się nieznośnym ciężarem zarówno dla nas, jak i dla naszego otoczenia - mówił w diecezjalnym sanktuarium chorych bp Romuald Kamiński, przewodniczący Zespołu ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia Konferencji Episkopatu Polski.
Oprawę muzyczną Mszy św. zapewnił zespół góralski „Janicki" Agnieszka Kurek-Zajączkowska /Foto Gość Zauważył, że przeżywanie cierpienia w zatopieniu się w miłość Bożą jest dla człowieka parasolem ochronnym.
- Kiedy byliśmy dziećmi i udało się nam wyrwać spod opieki mamy, wracaliśmy po chwili, bo okazywało się to dla nas zbyt trudne i niebezpieczne. Odczuwaliśmy swoją nędze i małość. I tak jest z naszym niedomaganiem. Bez Boga, bez tajemnicy odkupienia, a więc bez Męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa nie jesteśmy w stanie przyjąć cierpienia - mówił bp Kamiński.
Wyliczał, że schorzenia można doświadczać na trzy sposoby.
- Jeśli kogoś spotka choroba, cierpienie, niepowodzenie, to część osób buntuje się. Jest im trudno, ale nie wiadomo, czy nie trudniej jest być z nimi. Inni, stopień wyżej, akceptują swój stan, ale nigdy się z nim nie godzą. Jest to próba zagospodarowania cierpienia, tak, by innych zbytnio nie obciążać. Trzecia grupa ludzi stara się patrzeć na to, co ich dotknęło z perspektywy wiary, a mówiąc dokładniej łączą je z cierpieniem Jezusa na krzyżu. Widzą nie przekleństwo, a błogosławieństwo - wyjaśniał ordynariusz warszawsko-praski.