75 lat temu zmarł Alek Dawidowski, bohater "Kamieni na szaniec" i Akcji pod Arsenałem. - Takich jak my było mnóstwo - opowiada jego przyjaciółka Danuta Zdanowicz-Rossman.
Hanna Zdanowicz nie nosiła broni, choć chłopcy w lesie uczyli, jak się z nią obchodzić. Rzucała za to bomby łzawiące w Palladium, do którego chodzili Niemcy. Zimą 1942/1943 Danka założyła drużynę 14 WŻDH - Zieloną, którą prowadziła do wybuchu powstania. Ułożyły hymn: „14 nasza/ Smutek rozprasza/ Idziemy w nogę/ W daleką drogę/ By przynieść wszędzie/ Radość i śmiech”. I rozmyślała, co będzie robić po wojnie. Już wtedy poznała przyszłego męża, harcmistrza Jana Rossmana, komendanta Chorągwi Warszawskiej „Wacka”, syna majora Wojska Polskiego, który kierował budową w wojnie 1920 r. umocnień pod Radzyminem. Choć to nie on był jej pierwszą miłością, a Jędrek Makólski, dowódca plutonu „Alek” kompanii „Rudy” Batalionu „Zośka”, który zginął wieczorem 23 sierpnia 1944 r., walcząc na Starym Mieście przeciw atakowi Niemców, którzy natarli na placówki powstańcze miotaczami ognia i czołgami.
Śmierć zbierała wielkie żniwo, choć rodzinę Danuty Zdanowicz oszczędzało. Mimo że niemal cała była zaangażowana w konspirację. Przemek działał w Szarych Szeregach, Helena należała do AK w Olesinku, a Witold był od początku w ZWZ/AK. Ale Danutę osaczała śmierć.
Kwatera batalionu "Zośka" na Powązkach Wojskowych Tomasz Gołąb /Foto Gość Akcja pod Arsenałem 26 marca 1943 r. zakończyła się tragicznie. Akcję Grup Szturmowych Szarych Szeregów o kryptonimie „Meksyk II”, w której „Alek” postanowił odbić aresztowanego trzy dni wcześniej przyjaciela, obydwaj przypłacili życiem.
Wprawdzie harcmistrza Jana Bytnara „Rudego” oraz 20 innych więźniów przewożonych po przesłuchaniach z siedziby Gestapo w alei Szucha 25 do więzienia Pawiak uwolniono, ale „Rudy” zmarł krótko po przewiezieniu do Szpitala Wolskiego, 30 marca 1943 roku.
Tego samego dnia, pomimo operacji przeprowadzonej przez Andrzeja Trojanowskiego, w Szpitalu Dzieciątka Jezus przy ul. Nowogrodzkiej z ran odniesionych w czasie akcji zmarł także „Alek”. W ataku koło Wyszkowa w lipcu 1943 r. poległ także „Zośka”.
Jako oficer AK, Danuta Zdanowicz znalazła się w obozie jenieckim Stalag X-B Sandbostel. „Nikt, kto ich nie znał, nie może zrozumieć, ile zginęło razem z chłopcami” - napisała w obozowym pamiętniku.
Oswobodzona przez wojska kanadyskie 12 kwietnia 1945 r., odnaleziona została przez Jana Rossmana. Pięknie się jej oświadczył. Ślub odbył się 12 lipca. Zamieszkali w Maczkowie, w Dolnej Saksonii. W marcu 1946 r. wrócili do Polski. Byli razem 57 lat. Z zapałem włączyli się w odbudowywanie struktur harcerskich po epizodzie stalinizmu, który wtrącił do więzienia m.in. uczestnika Akcji pod Arsenałem, żołnierza Batalionu „Zośka” - Janka Rodowicza „Anodę”, zamęczonego w czasie śledztwa.
Po wojnie Rossmanowie dalej prowadzili otwarty dom. Do dziś spotykają się w nim kolejne pokolenia harcerzy.