Modlitwy, gry i zabawy dla dzieci, rozstrzygnięcie konkursu patriotycznego, przedstawienie teatralne, koncerty oraz kiermasz złożyły się na tegoroczny festyn „Żytnią do nieba”.
Przypadające 25 sierpnia urodziny św. Faustyny są dla wolskiej parafii od 2005 r. okazją do wspólnej modlitwy i rodzinnego spędzania niedzieli.
Ideę świętowania już przed południem przybliżał dzieciom na Eucharystii dedykowanej najmłodszym ks. Andrzej, wikariusz sanktuarium św. Faustyny.
- Jezus czeka na was w tabernakulum. Czujcie się do kościoła zaproszeni przez cały rok. Niech deszcz, śnieg czy zły humor wam nie przeszkodzą, by być w niedzielę na Mszy św. Będziemy razem szli do nieba. Tam na każdego człowieka czeka Bóg - mówił.
Zaraz po Eucharystii na placu przed świątynią Teatr Latek „Bajka” wystawił przedstawienie oparte na dramacie Zofii Kossak „Gość oczekiwany”. Jego przesłaniem były słowa Brata Alberta Chmielowskiego, „że trzeba być dobrym jak chleb, który leży na stole i z którego każdy może ukroić tyle, ile potrzebuje”. Dla najmłodszych była to lekcja dobroci i gościnności, a jednocześnie przestroga przed egoizmem i zazdrością.
- Chcemy odzyskać dzieci dla Kościoła – wyjaśnia Aldona Składaniec Agnieszka Kurek-Zajączkowsk /Foto Gość Na festynie można było zapoznać się z propozycją działającej przy sanktuarium Szkoły Modlitwy dla Dzieci, która organizuje spotkania z Biblią i przygotowuje starsze dzieci do przyjęcia sakramentu chrztu.
- Tłumaczymy, że modlitwa, to spotkanie z Kimś, kto nas kocha. Nawet bardzo małe dzieci są zdolne w modlitwie wejść w bliską relację z Bogiem. Na spotkaniach czytamy fragment Ewangelii, rozmawiamy o nim, a później dzieci mają chwilę na modlitwę w ciszy. Na zakończenie wykonują rysunek, który zabierają do domu, by przypominał im o poznanych zagadnieniach - wyjaśnia Aldona Składaniec, prowadząca spotkania dla dzieci.
I zaraz tłumaczy: - W poprzednim roku chodził na nasze zajęcia bardzo żywy chłopczyk. Skończył rysowanie pierwszy, więc by nie przeszkadzał innym dzieciom, starałam się go czymś zająć. Zaproponowałam, by napisał list do Pana Boga. Ponieważ jeszcze nie potrafił pisać, podyktował mi treść listu. Było to jedno zdanie: „Boże, bardzo cię lubię”. Nikt mu tego nie powiedział, by my dorośli mówimy przecież: „Kocham cię Boże”. Musiało więc dojść do spotkania dziecka z Bogiem w czasie modlitwy - przekonuje.