- Dzięki ludziom dobrej woli jesteśmy w stanie wyleczyć chorych na trąd, ale odrzucenie, społeczna izolacja, jakie spotyka ich w Indiach, naznaczają na całe życie - mówi dr Helena Pyz z ośrodka Jeevodaya.
Mateusz miał 12 lat gdy został znaleziony w kolonii dla trędowatych w Raipurze przez o. Adama Wiśniewskiego SAC. Samego zostawił go tu tata, by jechać do Kalkuty i tam zarobić na życie dla rodziny. Chłopiec miał zniekształcone palce i nogi oraz duży wrzód. Rany opatrywali mu tylko o. Adam i s. Barbara Birczyńska. Wyzdrowiał.
W Jevodaya - ośrodku założonym 50 lat temu przez o. Wiśniewskiego i s. Birczyńską, skończył jedenaście klas. Pomagał w opiece nad dziećmi, zajmował się magazynem i kuchnią. Pracował w polu. Nadał jest w ośrodku. Organizuje całą jego pracę. Pamięta o. Adama jako kochającego człowieka, który nawet prowadząc samochód, miał różaniec w ręku i stale się modlił, który zawsze jadał razem z dziećmi i był dla małych ojcem.
Patryk zachorował na trąd jako kilkuletnie dziecko i do Jeevodaya przyprowadził go tata. Kiedy był nastolatkiem pomagał w fabryce mebli. Ożenił się i ma ośmioro dzieci. Pracuje w ośrodku jako traktorzysta. Bardzo dobrze wspomina o. Wiśniewskiego. Kapłan nie pozwalał nikomu nic marnować, nawet ziarenka ryżu. Przez to, że ciągle się modlił, hinduskie dzieci miały wrażenie, że modlitwa jest bardzo ważna.
Tomka o. Wiśniewski spotkał w kolonii w Raipurze, gdy miał 9 lat. W ośrodku czuł się zalękniony, bo pierwszy raz w życiu widział, że dzieci regularnie jedzą i tworzą wspólnotę. Ojciec Adam zauważył jego wycofanie i zawsze trzymał go przy sobie. Chłopiec miał ciężką postać nawracającego trądu. W latach 70. była to rzadkość i o. Adam pojechał na specjalne szkolenie, by malca wyleczyć.
Tomek był chorym leżącym całe dnie. Po Mszy św. o. Wiśniewski opatrywał mu wrzody i prowadził do toalety. Chłopak wydobrzał. Wyjechał do kolonii, gdzie mieszkała mama. Ożenił się. O. Adama pamięta jako człowieka pracowitego, prostego w relacjach, rozmodlonego, wyciszającego kłótnie, bawiącego się z dziećmi.
Swoją historię każdy z nich opowiedział w nagranym w Indiach filmie, który 27 stycznia z okazji 66. Światowego Dnia Trędowatych wyświetlono w sali kurialnej przy katedrze praskiej. Spotkanie zorganizował Sekretariat Misyjny Jeevodaya. Rozpoczęło je przesłanie polskiej lekarki, od 30 lat pracującej wśród trędowatych.
- Dzięki pomocy ludzi dobrej woli jesteśmy w stanie wyleczyć chorych na trąd, ale odrzucenie, społeczna izolacja, naznaczają ich na całe życie. To wymaga wsparcia duchowego. Jestem wdzięczna tym, którzy mnie wspierają, bym ja mogła pomagać trędowatym. Niech wam Pan Bóg wynagrodzi – mówiła w internetowym połączeniu dr Helena Pyz z Ośrodka Rehabilitacji Trędowatych Jeevodaya w Indiach.
Spotkanie było promocją działalności ośrodka Jeevodaya, który w powiecie Raipur prowadzi przychodnię, dwie szkoły, internat dla chłopców i dla dziewcząt, dom kobiet, dom rodzin pracowników, kuchnię, warsztat mechaniczny, pracownię krawiecką i gospodarstwo rolne. Na jego terenie jest też kościół i cmentarz.