Mszą św., złożeniem kwiatów i modlitwą w celi śmierci oraz wykładem okolicznościowym uczczono w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL 66. rocznicę śmierci gen. Fieldorfa.
Uroczystości rozpoczęły się Eucharystią odprawioną na korytarzu X pawilonu aresztu przy ul. Rakowieckiej 37. - Kiedy słyszymy, co się tu działo, rodzi się w nas gniew bezsilny, jak pisał Herbert. Oprawcy gen. Nila, rtm. Pileckiego i innych nie ponieśli kary, albo ponieśli ją tylko w wymiarze symboliczny. A Bóg mówi jasno, że zło zostanie ukarane. Ale mówi też: „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone”. Trudne są to słowa w tym gmachu. Trudno jest odpuścić tym, którzy zawinili Polsce – mówił w homilii ks. Tomasz Trzaska, kapelan Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.
Podkreślił, że gen. Nil to postać wybitna w walce o niepodległość, a same jego nazwisko niesie wartość. - To człowiek szlachetny w czasie wojny i pokoju. Jak wspominała jego żona Janina Kobylińska, gen. Fieldorf nigdy się nie bał, bo był mężny. Sam o tym mówił: „Nigdy się nie bałem. Nie zaznałem zupełnie uczucia lęku. Nigdy się nie bałem walczyć o Polskę”. Przyznawał też, że w czasie walk nie myślał zupełnie o żonie i dzieciach, którzy przecież bardzo kochał. Miał w sercu Polskę i ona była dla niego pierwsza – mówił ks. Trzaska.
Przypomniał, że komuniści zabili człowieka, który był dowódcą jednostki specjalnej AK zadając tym samym duży cios środowisku niepodległościowemu w kraju. - Został aresztowany w wyniku zdrady i amnestii. Po powrocie do kraju chciał wieść normalne życie. Nie wrócił do konspiracji. Zwrócił się z prośbą o uregulowanie stosunku do służby wojskowej. Miał uzupełnić dokumenty i wtedy został złapany. Komuniści wiedzieli, że taki człowiek będzie zagrożeniem w łamaniu polskich sumień – wskazał.
Przypomniał również, że na widzeniu z żoną w 1953. r. gen. Fieldorf przyznał, że został skazany, bo odmówił współpracy i jednocześnie zabronił żonie występowania o prawo łaski.
Odczytał też opis śmierci generała odnotowany przez prokuratora Witolda Gatnera. - „Byłem zdenerwowany, napięty. Czułem, że trzęsą mi się nogi. Skazany patrzył mi cały czas w oczy. Stał wyprostowany. Nikt go nie podtrzymywał. Po odczytaniu dokumentów zapytałem skazanego, czy ma jakieś życzenie. Na to odpowiedział: «Proszę powiadomić rodzinę». Oświadczyłem, że rodzina będzie powiadomiona. Zapytałem ponownie, czy jeszcze ma jakieś życzenia. Odpowiedział, że nie. Wówczas powiedziałem: «Zarządzam wykonanie wyroku». Kat i jeden ze strażników zbliżyli się. Postawę skazanego określiłbym jako godną. Sprawiał wrażenie bardzo twardego człowieka. Można było wprost podziwiać opanowanie w obliczu tak dramatycznego wydarzenia” - cytował duchowny.