Odwiedza zakład fryzjerski, słucha gwaru dzieci wracających ze szkoły i - jak w Wieczerniku - gromadzi bliskich na modlitwie. Pielgrzymująca Matka Boża z Szensztatu przychodzi do naszych domów.
W połowie ubiegłego wieku Jan Pozzobon (teraz także kandydat na ołtarze), prosty kupiec, rolnik, ojciec siedmiorga dzieci, wraz z innymi budował szensztackie sanktuarium w Santa Maria w Brazylii. Zafascynowany ruchem szensztackim, wstąpił do jego męskiej grupy, potem stał się diakonem, a następnie założycielem Apostolatu Matki Bożej Pielgrzymującej.
Zobaczył, jak wiele nawróceń i duchowych uzdrowień dokonało się podczas nawiedzenia rodzin w Santa Maria przez obraz Matki Boskiej Trzykroć Przedziwnej. Przyrzekł więc Maryi, że codziennie przez dwie godziny będzie do Jej wyłącznej dyspozycji.
Jak przyrzekł, tak zrobił. Z obrazem Matki, umieszczonym w drewnianej ramie przypominającej kapliczkę z Szensztatu, odwiedzał szpitale, szkoły, więzienia, parafie...
I tak przez 35 lat przemierzył ponad 140 tys. km, głosząc orędzie przymierza z Maryją. Niósł kapliczkę innym, ale też codziennie odmawiał kilka Różańców za tych, którzy otwierali przed nią swoje domy i serca.
- Sam przekonałem się o niezwykłym wstawiennictwie Maryi w znaku Szensztatu, kiedy 18 lat temu spotkałem małżeństwo z Niemiec. Materialnie nie brakowało mu niczego, ale nie mogło mieć dzieci. Podarowałem im wtedy jedną z kapliczek i powiedziałem, żeby gorąco modlili się do Tej, która dała światu Jezusa i nadal niesie życie. Wkrótce dowiedziałem się, że urodziły się im bliźniaczki, a oni stali się gorącymi orędownikami Matki Bożej z Szensztatu - wspomina o. Romuald Kszuk.