Sceny, które rodziły się w natchnieniu romantycznego poety, malarz-symbolista przenosił na płótna. O niezwykłej inspiracji dwóch artystów opowiada wystawa "Na jednej strunie: Malczewski i Słowacki".
Jego ciotką była sługa Boża Wanda Malczewska, XIX-wieczna mistyczka, które miała prorocze widzenie Cudu nad Wisłą i spraw dotyczących przyszłości Polski i Kościoła. On sam był franciszkańskim tercjarzem. Może dlatego w malarstwie Jacka Malczewskiego tak dużo jest odniesień duchowych, w jego obrazach tyle świetlistości i melancholii.
Na wystawie w Muzeum Narodowym można obejrzeć te, które powstały m.in. pod wpływem utworów Juliusza Słowackiego. Malczewski urodził się pięć lat po śmierci wieszcza, ale w jego utworach zaczytywał się w rodzinnym domu, dzięki ojcu Julianowi, który był wielbicielem Słowackiego.
Zrobiły na nim tak duże wrażenie, że już wtedy stworzył cykle ilustracji do „Balladyny”, „Lilli Wenedy” i „Anhellego”. Właśnie te młodzieńcze rysunki otwierają wystawę zorganizowaną w Warszawie w 90. rocznicę śmierci Malczewskiego.
Obraz „Śmierć Ellenai” powstał pod wpływem poematu „Anhelli” Juliusza Słowackiego.- Malczewski mógł widzieć w Słowackim pokrewną duszę, przede wszystkim ze względu na podobny sposób odczuwania zniewolenia, jakie stało się udziałem Polaków w czasach zaborów. Spośród wielu malarzy nawiązujących w swej twórczości do Słowackiego, to właśnie Malczewskiemu udało się nadać literackim bohaterom postać, która stała się częścią zbiorowej świadomości - mówiła podczas konferencji prasowej poprzedzającej wernisaż, współkuratorka ekspozycji Anna Grochala z Gabinetu Rycin i Rysunków MNW Grochala.