Byli pierwszym polskim zakonem męskim i prekursorami szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego według objawień św. s. Faustyny. Mszą św. w kościele na Stegnach księża marianie rozpoczęli jubileusz 350. rocznicy powołania ich zgromadzenia.
W przeddzień uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, 7 grudnia, księżą marianie zainaugurowali obchody 350. rocznicy powołania ich zgromadzenia. Uroczystej Mszy św. z tej okazji, odprawionej w kościele Najświętszej Maryi Panny Matki Miłosierdzia na Stegnach, przewodniczył kard. Kazimierz Nycz.
Przy ołtarzu stanęli z nim biskup warszawsko-praski Romuald Kamiński oraz biskup koszedarski Jonas Ivanauskas z Litwy. W uroczystości wzięli udział także księża marianie i klerycy z domów zakonnych w Polsce.
W homilii bp Romuald Kamiński przypomniał trudne początki zgromadzenia, gdy po ogłoszeniu tzw. aktu oblatio 11 grudnia 1670 r., czyli ofiarowania siebie, o. Stanisław Papczyński w pustelni w Puszczy Korabiewskiej (obecnie Mariańskiej) tworzył wspólnotę dedykowaną Maryi Niepokalanej.
- Wszystkie zakony do XVII w. przybywały do Polski z zagranicy, przeważnie z Zachodu. I tylko szaleniec mógł się porwać na realizację takiego planu, zwłaszcza w ówczesnej Rzeczpospolitej szlacheckiej, gdy sam założyciel pochodził z ludu i głosił surowy program życia - zauważył biskup.
"By nie stać bezczynnie w winnicy Pańskiej", o. Papczyński polecił współbraciom nieustanną modlitwę za dusze w czyśćcu cierpiące, zwłaszcza poległych żołnierzy, cywilów, ofiary zarazy, wypadków, a także pomoc proboszczom w duszpasterstwie w parafiach.
Biskup warszawsko-praski wspomniał o licznych przeciwnościach, które towarzyszyły tworzeniu wspólnoty i rozwijaniu działalności duszpasterskiej w nowych miejscach. Przypomniał, że wiele lat trwały starania o zatwierdzenie zgromadzenia, co na poziomie diecezjalnym udało się w 1673 r. Aprobata Stolicy Apostolskiej nadeszła dopiero w 1699 r., trzy miesiące przed śmiercią ojca założyciela.
Kard. Kazimierz Nycz życzył marianom tak licznych powołań, jak było to za czasów bł. Jerzego Matulewicza.Przywoływał też późniejsze niełatwe losy zgromadzenia, które w czasach zaborów było o włos od wygaszenia, gdy pozostał w nim już tylko jeden marianin, ojciec generał Wincenty Sękowski.
Odrodzenie dokonało się za sprawą bł. o. Jerzego Matulewicza, późniejszego biskupa wileńskiego. W 1909 r. złożył on śluby zakonne przed o. Sękowskim i obiecał pozyskać nowych członków zgromadzenia.