Ponad 1,5 tys. mieszkańców stolicy uczestniczyło w Drodze Krzyżowej z kard. Stefanem Wyszyńskim ulicami Starego Miasta.
Rozpoczynając nabożeństwo Drogi Krzyżowej, biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej Piotr Jarecki przypomniał, że jest ona najgłębszą przestrzenią miłości Boga do człowieka. - Różne są oblicza miłości. Jezus na Drodze Krzyżowej ukazał nam najprawdziwszą formę miłości. Idąc Drogą Krzyżową, wchodzimy do szkoły miłości - powiedział biskup.
Przewodnikiem na Drodze Krzyżowej ulicami Starego Miasta był kard. Wyszyński. Przy każdej stacji z głośników puszczany był fragment jego rozważań. Uczestnicy Drogi Krzyżowej modlili się także, wynagradzając za grzechy wykorzystania seksualnego nieletnich.
Nabożeństwo zakończyło się uroczystym wprowadzeniem do archikatedry warszawskiej odrestaurowanego Cudownego Krucyfiksu Baryczków. Wraz z mężczyznami z Akcji Katolickiej AW krucyfiks niosła także Barbara Gancarczyk-Piotrowska ps. Pająk, sanitariuszka batalionu AK "Wigry”, która wraz z Teresą Potulicką-Łatyńską ps. Michalska 16 sierpnia 1944 r. pomogły ks. Wacławowi Karłowiczowi wynieść z płonącej archikatedry cudowną figurę Chrystusa.
- Powrót Cudownego Krucyfiksu Baryczkowskiego zawsze jest wydarzeniem, które możemy odczytywać również symbolicznie - powiedział przed rozpoczęciem Mszy św. ks. Mirosław Nowak, dyrektor Muzeum Archidiecezji Warszawskiej.
Dyrektor przypomniał rok 1948, kiedy w Niedzielę Palmową od ruin katedry w uroczystej procesji krucyfiks powrócił do ocalałej z pożogi wojennej Kapicy Baryczków. W wydarzeniu uczestniczyła cała Warszawa. - Zostało ono odczytane jako zmartwychwstanie miasta, gdyż Krucyfiks Baryczkowski jest sercem Warszawy - najbardziej znanym i czczonym wizerunkiem Chrystusa. Odczytano to jako początek odbudowy katedry i odbudowy całej Warszawy - wyjaśnił duchowny.
I dodał, że sens dzisiejszego powrotu można odczytać w podobnym wymiarze. - Warto spojrzeć na to wydarzenie także jako na wezwanie do zmartwychwstania ze zgliszczy i ruin, które być może dotyczą dziś naszego życia społecznego i duchowego - mówił. Wyraził także zadowolenie z odradzającego się kultu Cudownego Krucyfiksu Baryczkowskiego w archikatedrze warszawskiej.
Tak, jak każdego 28. dnia miesiąca, w archikatedrze warszawskiej odbyły się duchowe przygotowania do beatyfikacji sługi Bożego kard. Wyszyńskiego. Liturgii przewodniczył biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej Rafał Markowski.
W homilii przypomniał, że tekst Ślubów Jasnogórskich został napisany przez prymasa w więzieniu w Komańczy. A sam duchowny miał duże wątpliwości, czy on ma je napisać. Przekonały go słowa, że św. Paweł także pisał do wiernych z więzienia. - Przypuszczam, że nie do końca prymas zdawał sobie sprawę z tego, jak ogromne owoce przyniesie ten tekst i to wszystko, co dokonało się w czasie ślubowania. 26 sierpnia 1956 r. milion osób zgromadzonych na Jasnej Górze powtarzało tekst ślubowań, artykułując szczególnie jedno słowo: "przyrzekamy" - mówił biskup.
Wyjaśnił, że śluby były zobowiązaniem do dogłębnej odnowy moralnej i odrodzenia duchowego narodu. - To miały być odnowa i odrodzenie, które miały zahamować komunistyczny plan ateizacji społeczeństwa. Czy to było możliwe? - pytał biskup. - Władza komunistyczna dysponowała wszelkim aparatem i mechanizmami, aby ateizować społeczeństwo. Marzyła nie tylko o tym, by zbudować nowe ateistyczne społeczeństwo, ale żeby zapanować nad duszą polską i stworzyć nowego człowieka - homosovieticusa.