Dla wielu był początkiem wielkiej przygody z wiarą. "Głoszę dobrą nowinę o Bogu, który jest miłością. Biada mi, gdybym tego nie robił" - mówił o sobie.
"Być świętym to postawić na Pana Boga. Na Jego program, chociaż on się niekiedy wydaje absurdalny i szalony. Zaufać, że On zawsze mnie przyjmie z powrotem i nigdy nie powie: »No to klops, tak narozrabiałeś, że ja już nie wiem, co zrobić«. On zawsze ma dla nas pomysł, drogę wyjścia, oderwania się od zła" - odpowiadał na pytanie Szymona Babuchowskiego w wywiadzie udzielonym półtora roku temu "Gościowi Niedzielnemu".
"To jak nastawić wewnętrzny kompas na niebo?" - dopytywał dziennikarz.
"Tu właśnie jest nasz moment wyboru. U aniołów dokonał się on w ułamku sekundy, oni wybrali natychmiast, w innej rzeczywistości - pozaczasowej. My natomiast mamy te siedemdziesiąt, osiemdziesiąt, czasem dziewięćdziesiąt lat, żeby wybrać. Niestety, nieraz tylko kreujemy się na wierzących, a w głębi serca mamy coś zupełnie innego. Chodzi więc o zmianę głębi serca. Nawet przyjemnie jest pochlipać przed telewizorkiem przy serialu. Ale Piotr zapłakał gorzko. Tu chodzi o dokopanie się do takiego smrodu w nas, że jak się go wypuści, to czuć w okolicy, że ktoś doznaje oczyszczenia, uzdrowienia. Zdejmuje się te opatrunki, szmaty, które zastępują bandaż, i razem z krwią wychodzi wszystko, co w człowieku niezdrowe. Trzeba dokopać się do kłamstwa, które często w sobie nosimy. Ksiądz Marek Dziewiecki powiedział kiedyś, że jedna jest istota na świecie, która się sama oszukuje - człowiek. Im ktoś jest bardziej inteligentny, tym inteligentniej się okłamuje. Dobrać się w tamto miejsce - to dopiero jest problem. A Pan Jezus dał nam wolność, sam wytyczył sobie linię - jak sędzia na murawie, przez którą nie może przejść. Patrzy, jak idziemy w złą stronę, ale nie zostawia nas samych. Wymyśla w naszym życiu niesamowite historie, żeby nas z tej drogi zawrócić" - odpowiadał rozchwytywany rekolekcjonista.