Ks. Jan Sikorski z bp. Rafałem Markowskim pożegnali przyjaciela niepełnosprawnych. Spoczął w grobie kapłańskim w Milanówku.
W pogrzebie wzięli udział jedynie najbliżsi ks. Stanisława Jurczuka, jego siostra bliźniaczka i trzech braci. Specjalny wieniec przekazała para prezydencka. Homilię wygłosił ks. inf. Jan Sikorski, który przyznał, że poznał ks. Stanisława jeszcze w seminarium.
- Osobowość niezwykła: stanowczy, twardy, męski, odpowiedzialny. Wychowankowie patrzyli w niego jak w niebo. Mówili o nim: ojciec, brat, przyjaciel, wódz i szef, zwłaszcza na pielgrzymce. Wiedział, jak zachować się w Radzie prezydenckiej, ale wiedział też, jak rośnie trawka w każdym ze stworzonych przez niego domów. Wiedział do kogo się zwrócić, mnożył uśmiechy, ale też wiedział, dlaczego u kogoś pojawia się łza. Miał niezwykłą dobroć w sobie i umiejętność służenia innym. Dziś brałyby w tej uroczystości tłumy - zauważył były proboszcz parafii św. Józefa, który współpracował z ks. Stanisławem przez 11 lat. - Nie spodziewałem się, że stworzy tak wielkie dzieło. Gdy zgłosiło się kilkoro rodziców dzieci niepełnosprawnych, aby je przygotować do I Komunii św., poprosiłem o to ks. Stasia. Powiedział: „spróbuję”. Dzięki temu powstała cała grupa takich dzieci, a później Warsztaty Terapii Zajęciowej. Jak gdyby mu było mało, zakładał jeszcze wiele innych podobnych dzieł, naliczyłem ich 11 w okolicy. I pewnie miał dalsze plany. W 2015 r. został zaproszony do Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP. Przekazywał swoją wiedzę, wiarę, moc umiejętności. Episkopat odznaczył go nagrodą Totus Tuus. Tyle zachwytu budził i takie wspaniałe dzieła po sobie zostawił - mówił ks. Sikorski, podkreślając, że kapłan zmarł z powodu zawału w nocy z Wielkiego Piątku na Wielką Sobotę. - Oj, to wielki zaszczyt dla kapłana, towarzyszyć Panu Jezusowi w jego śmierci i złożeniu do grobu. Choć dla nas, co tu ukrywać, to ogromny ból - dodał, przywołując świadectwo jednego ze współpracowników ks. Stanisława, że "jeśli Pan Jezus wziął ks. Stanisława do siebie do grobu, to nie musimy się o niego martwić. A poza tym, skoro tylu ludzi prowadził do Częstochowy, to Matka Boża zaprowadzi go teraz z pewnością do swojego Syna". - Niech się tak stanie. Fiat. Amen - zakończył ks. Jan Sikorski.