"To też są medale?" - ktoś zapyta. Tak, te ze szkła, a nawet papieru, w kształcie klepsydry i ryngrafu, w formie listu i fajerki z pieca. Jak w takiej niewielkiej przestrzeni zmieścić myśl Jana Pawła II o życiu jako darze i zadaniu? Zobaczcie w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej.
Medalierzy chętnie sięgają po nowe środki wyrazu. Już nie tylko po brązowy odlew. Zdarzają się elementy drewniane, z pleksi, szkła… Już nie tylko okrągła forma, ale także prostokąt, seria trójkątów, formy nieregularne, w tym małe rzeźby, które wyrywają się z płaskiego pierwowzoru. Na wystawie można zobaczyć medal z papieru, w kształcie pogrzebacza i fajerki, w kształcie klepsydry czy pocztówki z naklejką "priorytet". Każdy z nich jest głosem o życiu jako darze i zadaniu.
- Polskie medalierstwo reprezentuje najwyższy światowy poziom. To sztuka nienachalna. Nie lubi szoku, skandalu, wrzasku, a więc stoi w kontrze do współczesnych prądów kulturalnych. Wymaga skupienia i zaplecza, by odczytać znaczenie symboli. Medal siłą rzeczy posługuje się syntezą i skrótem. Nikt nie namaluje na nim Hołdu Pruskiego, czy bitwy pod Grunwaldem. Zarówno u twórcy, jak i odbiorcy wymaga to skupienia, przyglądania się. To sztuka bardzo ludzka, a przez to trudna. A dziś chętniej wybieramy sprawy duże, spektakularne. Ktoś może na widok niewielkiego medalu wzruszyć ramionami, ktoś inny zareaguje zaskoczony: „To są medale?” - opowiada Bernard Marek Adamowicz, inicjator projektu i kurator wystawy.
Pierwsza edycja projektu nosiła tytuł „Mój Jan Paweł II”. Premierową wystawę obejrzało 20 tys. osób. W ten sposób artyści musieli sami konfrontować się z odpowiedzią na pytanie, kim dla nich jest Jan Paweł II. Ale z tym samym musieli się zmierzyć także widzowie, zaproszeni do artystycznej rozmowy. Kolejne etapy dotyczyły świętości i wspólnoty.
- Ta wystawa to rozmowa o sposobie rozumienia życia. Jest bardziej „dane” czy „zadane”? W doświadczeniu ludzkim to zadanie wychodzi na pierwszy plan. Efekt? Zmęczenie, zniechęcenie, bo czujemy się jak ci, co ciągle coś muszą, mają na plecach zadanie. Kończymy jak męczennicy. Tymczasem, gdy patrzyliśmy na Jana Pawła II, który miał na barkach ciężary nie do wyobrażenia, widać było lekkość. Nawet przy mocno okaleczonym kroku pod koniec życia, a nawet bezruchu, jak podczas ostatniej Drogi Krzyżowej, pokazywał nam, że lekko przeżywał życie - mówi Bernard Marek Adamowicz. Czemu tak się działo? W swoim nauczaniu często o tym mówił, choć nam to często uciekało. Na wystawie odkryjemy prawdę, że życie jest najpierw darem: jak będziesz je tak rozumiał, będziesz w stanie zobaczyć je jako zadanie. Podniesiesz głowę i zaczniesz się rozglądać za Dawcą tego daru, będziesz przeżywał swoją wspólnotę jako daru, a nie jakbyś chciał coś z niej wyrwać dla siebie - dodaje.