Żaden ze 107 współbraci chorego na COVID-19 franciszkanina z Niepokalanowa nie zaraził się wirusem. Chociaż chory był zakonnym fryzjerem, razem z innymi modlił się, pracował i jadł posiłki.
O cudzie przekonani są nie tylko franciszkanie z Niepokalanowa, ale także przedstawiciele sanepidu. 4 lipca nadeszły wyniki badań 107 mieszkańców klasztoru. Wszystkie ujemne! Trudno to wytłumaczyć po ludzku, bo brat, już z objawami choroby, był leczony antybiotykiem i normalnie funkcjonował we wspólnocie. Razem z innymi zakonnikami modlił się w kaplicy, jadł w refektarzu, a ponieważ był fryzjerem - w tym czasie ostrzygł też kilku braci.
Franciszkanie tak opisują całe wydarzenie: "26 czerwca wieczorem karetka pogotowia zabrała jednego z braci do szpitala. Brat ten wrócił do klasztoru z urlopu 22 czerwca. Czuł się nienajlepiej, dlatego pojechał do lekarza. Dostał antybiotyki i wrócił do klasztoru.
W klasztorze w ciągu tych kilku dni miał kontakt bezpośredni z około 30 braćmi. Według pracownika sanepidu, kontakt bezpośredni to taki, w którym dana osoba przebywała z zarażonym minimum 15 minut, w odległości mniej niż 2 metry. Brat jest między innymi fryzjerem, ostrzygł w tym czasie kilku braci. Ponadto całą wspólnotą spotykamy się na posiłkach w refektarzu i kilka razy dziennie w kaplicy na modlitwie.
Nieświadomi zagrożenia - nikt nie unikał z nim kontaktu. W ciągu tych pięciu dni pobytu w klasztorze po urlopie brat ten był w wielu miejscach wspólnego przebywania.
Chory po wykryciu koronawirusa został przewieziony do szpitala jednoimiennego w Warszawie i przebywa tam do dnia dzisiejszego. Jest utrzymywany w śpiączce farmakologicznej i podłączony do respiratora. Jego płuca oddychają w 60 procentach.
Do szpitala zakaźnego trafili jego rodzony brat i bratowa oraz 90-letnia mama, która jest na oddziale intensywnej terapii. Stan naszego współbrata jest nadal poważny, ale stabilny.
Kiedy w sobotę 27 czerwca dotarła do klasztoru informacja o koronawirusie naszego współbrata, strach padł na wszystkich. Zrozumieliśmy, że to nie żarty. Zostaliśmy natychmiast objęci przez sanepid kwarantanną do 10 lipca.
Została zamknięta bazylika dla udziału wiernych oraz wszystkie miejsca pracy, w których pracują osoby z zewnątrz. Wprowadziliśmy zalecenia sanitarne co do ograniczenia spotkań między sobą. Z twarzy zniknął uśmiech, usta zakryły maseczki. Przeszliśmy w internetowy reżim nabożeństw.
Od współbraci z innych klasztorów, parafian, sympatyków naszego sanktuarium, naszych rodzin i znajomych otrzymaliśmy wiele wsparcia duchowego i materialnego, za co z serca wszystkim dziękujemy. Wielu zapewniało nas o modlitwie.
Czekaliśmy z niecierpliwością na piątek 3 lipca. W tym dniu zrobiono nam wymazy. Na wyniki czekaliśmy jak na wyrok.
Dzięki Bogu z piątku na sobotę było comiesięczne czuwanie modlitewne przed pierwszą sobotą. Tym razem byli tylko zakonnicy. Odmówiliśmy trzy części Różańca przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Na zakończenie była Msza św. Razem z nami przez internet modliło się kilkaset osób.
Przyszła pierwsza sobota miesiąca 4 lipca, a z nią comiesięczne spotkanie »Oddaj się Maryi«: konferencja, świadectwa, Msza św. z zawierzeniem wszelkich spraw Matce Bożej oraz nabożeństwo wynagradzające Niepokalanemu Sercu Maryi. Wszystko jak co miesiąc, ale bez udziału wiernych.
Transmisję można było obejrzeć na kanale NIEPOKALANÓW oraz posłuchać w Radiu Niepokalanów. Pomimo pustki w bazylice czuło się obecność ludzi, że są tu z nami, że tak jak my zawierzają się Niepokalanej. To św. Maksymilian nauczył nas, aby ze wszystkim przychodzić do Niej.
Było cicho jak nigdy. Nikt nie prosił o poświęcenie dewocjonaliów, chwilę rozmowy, spowiedź. Chyba już każdy w klasztorze brał pod uwagę różne scenariusze. Po południu okazało się, że wyniki będą dopiero w niedzielę.
Wieczorem, w trakcie codziennego Różańca odmawianego w kaplicy św. Maksymiliana w intencji zakończenia epidemii, rozdzwoniły się dzwony w bazylice.