Osiemnaście wielkoformatowych płócien geniusza śląskiego baroku można oglądać w dawnej Galerii Porczyńskich, która przeszła pod skrzydła Muzeum Mt 5,14.
Jednym z płócien Willmanna z cyklu "Męczeństwa Apostołów" prezentowanych przy pl. Bankowym jest obraz św. Benedykta z Nursji, ukazujący umierającego świętego, który jeszcze stoi, wspierany przez współbraci, ale duchem jest już gdzie indziej, na progu nieba. Na co dzień obraz przechowywany jest w kaplicy klasztornej sakramentek na Nowym Mieście. Można go podziwiać wśród 17 innych płócien w głównej sali, mającej kształt rotundy.
- W tej rotundzie obrazy Willmanna choć na chwilę tworzą "Panoramę Warszawską" na wzór Panoramy Racławickiej we Wrocławiu. Oddziaływują barokowym, emotywnym, ekspresyjnym malarstwem - podkreślił ks. Mirosław Nowak, dyrektor Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, w którym odbędzie się druga, komplementarna część wystawy pt. "Willmann. Opus minor". - Po zakończeniu wystaw obrazy powrócą na swoje miejsce w warszawskich kościołach oraz na ekspozycje muzealne – zapowiedział.
- To wystawa wybitnego malarza. Jego dzieła powstawały przez 40 lat, a ostatnie malowane były pod koniec życia 70-letniego Willmanna, który chorował już na artretyzm i podagrę. Niektóre powstały więc w wielkim cierpieniu i bólu, dzięki pędzlom przywiązanym do rąk malarza - przypomniał w trakcie wernisażu Piotr Oszczanowski, dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu. - To jednak coś więcej niż popis maestrii barokowej. To największy pean na temat wiary, nadziei i miłości człowieka. Znoszą się tu świat pokoju z barbarzyństwem. Popatrzcie na świętego Bernarda, czy Jana, gotowanego w miedzianej stągwi. Gdzie tu ból, skarga, rozpacz? Nie ma. Oni się nie buntują, oni nie czują tego okrucieństwa. Oni już są po drugiej stronie. Tamta Europa, doświadczona wojną 30-letnią wiedziała co to śmierć i okrucieństwo. W obrazach Willmanna dostrzegła wiarę, że człowiek jest w stanie przejść to wszystko, zachowując nadzieję na wieczną nagrodę - dodał Piotr Oszczanowski.