O swojej wierze pisał wierszami. Prostymi, żeby trafiły do profesora i pięcioletniego szkraba. 15 lat temu odszedł ks. Jan Twardowski.
Ks. Twardowski zachwycał się różańcem: że prosty, a jednocześnie natchniony; że mądry, a pozwala największym uczonym stać się dziećmi; że uczy dobrego humoru, a jednocześnie potrafi okiełznać największe ludzkie potwory – cierpienie i śmierć. Jedno w tej modlitwie jest jednak najbardziej cudowne: że pozwala naszemu życiu nie dzielić się na część świętą i powszednią. Bo Różaniec brzmi tak samo i w kościele, i przy obieraniu kartofli.
- Życie nauczyło mnie, że Bóg istnieje. Ale sam fakt istnienia jeszcze nic nie znaczy. Najważniejsze jest ufać Bogu. Trzeba wierzyć, że to Bóg kieruje naszym życiem, że On nas prowadzi - mówił ks. Jan, dodając że "w życiu najlepiej, kiedy jest nam dobrze i źle. Kiedy jest nam tylko dobrze – to niedobrze".
Największy poeta wśród kapłanów był piewcą Bożej Opatrzności. Szczęśliwie Bóg dał poecie długie i piękne życie. A gdy się zakończyło, spoczął w Panteonie Wielkich Polaków w świątyni w Wilanowie. Choć on sam pewnie by wybrał coś skromniejszego.