- Powinniśmy mieć więcej roztropności i zbyt łatwo nie przyłączać się do pochopnych potępień czy to episkopatu, czy duchowieństwa - mówił o. Jacek Salij podczas Mszy św. w archikatedrze warszawskiej.
Teolog przypomniał też, że prymas Wyszyński ze względu na dobro Kościoła wiele przecierpiał. W ówczesnej prasie – co można dziś sprawdzić w bibliotekach lub internecie – był przedstawiany jako "kompletny głupiec i ten, który szkodzi nie tylko polskiemu narodowi, ale Kościołowi". Przeciwstawiano go papieżowi Janowi XXIII.
– Warto to sobie uświadomić – mówił o. Salij OP, że powinniśmy mieć więcej roztropności i zbyt łatwo nie przyłączać się do pochopnych potępień czy to episkopatu, czy duchowieństwa. – Księdzem zostałem w roku 1966 i doskonale pamiętam, jak ludzie głęboko wierzący mówili wtedy kalkami z języka komunistów: "Czy nie dałoby się tego prymasa Wyszyńskiego uciszyć? Ile on szkody przynosi Kościołowi. Jak on kompletnie nie rozumie ducha Soboru!".
Dominikanin wyraził nadzieję, że kiedy kard. Stefan Wyszyński zostanie ogłoszony błogosławionym, to odnowi się nasza wdzięczność za to, co zrobił dla Kościoła i naszego narodu. Mówił też o typowej dla prymasa Wyszyńskiego postawie wiary: "Chrystus już zwyciężył, a Matka Boża jest naturalną gwarantką tego, że Kościół wyjdzie zwycięsko z wszelkich opresji".