Obchody Roku Ignacjańskiego, upamiętniającego nawrócenie założyciela Towarzystwa Jezusowego, rozpoczęto w sanktuarium św. Andrzeja Boboli na warszawskim Mokotowie.
Ojciec Andrzej Majewski w homilii przypomniał, że autobiografia św. Ignacego rozpoczyna się od słów: "Aż do 26. roku życia był człowiekiem oddanym marnościom tego świata. Szczególniejsze upodobanie znajdował w ćwiczeniach rycerskich, żywiąc wielkie i próżne pragnienia zdobycia sobie sławy".
- Czy w takim opisie, odpowiednio dostosowanym do epoki, nie mógłby się odnaleźć każdy z nas? Przecież wszyscy w jakiś sposób oddani jesteśmy marnościom - zauważył jezuita, przytaczając kolejne fragmenty biografii św. Ignacego Loyoli, w tym jego bohaterską obronę twierdzy w Pampelunie, podczas której został ranny. - 20 maja 1521 r. dotychczasowy świat Ignacego zawalił się, co jednak okazało się nie końcem, ale początkiem jego fascynującej przygody duchowej. Niestety, nawrócenie to jedno z tych słów, które aż strach wypowiadać, bo sprowadzamy je najczęściej do apeli o poprawę postępowania. Dla jednych staje się to na tyle oczywiste, że aż nużące, a dla innych absolutnie nieosiągalne. A przecież od nawoływania do nawrócenia Jezus rozpoczął swoją publiczną działalność. Nawrócenie nie jest przemianą moralną, ale w pierwszym rzędzie religijną. U początku nawrócenia nie stoją wielkie idee i święte postanowienia, ale bardzo osobiste doświadczenie spotkania z Bogiem. To olśnienie, dar nowego spojrzenia na świat, siebie i innych ludzi. Pojawia się jak światełko w tunelu - mówił o. Andrzej, posiłkując się cytatami z "Ćwiczeń duchownych" Ignacego Loyoli, lektury, na której wychowały się - jak podkreślił jezuita - setki tysięcy osób.