"Prorok" będzie miał rozmach, który ma przyciągnąć do kin młodych i starszych, Polaków i obcokrajowców. Czy dostrzegą w Prymasie Tysiąclecia bohatera na miarę naszych czasów?
Pamiętam śmierć kard. Stefana Wyszyńskiego przed 40 laty. Byłem wtedy w liceum i autentycznie płakałem ze wszystkimi. Pogrzeb miał królewski, ale nie dlatego, że odbywał się z pompą, ale dlatego, że był dla ludzi ojcem. Wychodził na ambonę i mówił do nas: "Umiłowane dzieci Boże, dzieci moje" - wspomina ks. Grzegorz Michalczyk, duszpasterz środowisk twórczych, podkreślając, że życie Prymasa Tysiąclecia zasługuje na dobry film. Ale nie zrobiony na kolanach, nie dokumentalny i nie hagiograficzny, tylko film o człowieku. Jego zdaniem tytuł najnowszej produkcji Michała Kondrata ma celny tytuł. "Prorok" w sensie biblijnym nie jest bowiem kimś, kto zna przyszłość, ale kimś, kto mówi, jaka jest wola Boga dziś i z tego powodu cierpi. A cierpienia w życiu kard. Stefana Wyszyńskiego nie brakowało. - Zalew religijnego kiczu jest przeogromny, ale ten film ma wszelkie szanse by tego uniknąć - dodaje ks. G. Michalczyk.
Michał Kondrat ma już na swoim koncie film „Dwie Korony” opowiadający o życiu św. Maksymiliana Kolbe oraz „Miłość i Miłosierdzie” przedstawiający życie św. Faustyny Kowalskiej, który ukazał się na ekranach blisko 40 krajów. W samych Stanach Zjednoczonych wyświetlono go w ponad 800 kinach, a po pierwszym dniu dystrybucji, znalazł się na drugim miejscu w amerykańskim Boxoffice.