Starotestamentalnego proroka przypominał nie tylko z wyglądu. Ksiądz Jan Zieja charyzmatycznie głosił to, czym żył: wierność Ewangelii i miłość do człowieka - każdego.
Dane mu było asystować przy pierwszych zakonnych ślubach s. Faustyny Kowalskiej, przyjmować konspiracyjną przysięgę Witolda Pileckiego, współpracować w Laskach z bł. Elżbietą Różą Czacką i ks. Władysławem Korniłowiczem, na Polesiu zaś z założycielką urszulanek św. Urszulą Ledóchowską, a także prowadzić rekolekcje, w których uczestniczył bp Karol Wojtyła.
„Poznałem go już jako blisko dziewięćdziesięcioletniego starca. Wysoki i wychudzony, z długą siwą brodą, orlim profilem i bladoniebieskimi oczyma bijącymi niezwykłym blaskiem (…). Ci, którzy słuchali jego homilii wspominają, jak wspaniałym był kaznodzieją” - mówi Jacek Moskwa, autor obszernej biografii ks. Ziei pt. „Niewygodny prorok”, która powstała w oparciu o szerokie badania archiwalne, świadectwa współczesnych, a także rozmowy z samym bohaterem. Książka pod koniec ubiegłego roku ukazała się nakładem wydawnictwa ZNAK.
19 października mija 30 lat od jego śmierci i pogrzebu w podwarszawskich Laskach. Ks. Zieja przeżył prawie cały XX w., z jego niepokojami, nieszczęściami, zmaganiami. W historycznych zawirowaniach, nie brakowało też osobistej walki: o wiarę, kapłaństwo, wierność służbie Bogu i bliźnim, o siłę, która nie pozwalała zadowolić się tym, co przeciętne, wygodne, łatwe.
W filmie biograficznym „Zieja”, w reżyserii Roberta Glińskiego, którego premiera odbyła się w lutym ubiegłego roku jest scena, w której młody kapelan walk polsko-bolszewickich 1920 r. chodzi po pobojowisku usłanym poległymi Polakami i Rosjanami, a potem na pogrzebie poległych wygłasza ostre kazanie o tym, żeby już nigdy nie brać karabinu do ręki. „Całkowicie się wtedy nawróciłem na przekonanie, że boskie przykazanie »nie zabijaj« znaczy: nigdy, nikogo i że udział w wojnie jest przeciwny woli Bożej” - wspominał w książkowej biografii ks. Zieja, chociaż po pogrzebowym kazaniu o mało nie został aresztowany za podważanie morale żołnierzy.
Często szedł pod prąd z całymi tego konsekwencjami. Tego radykalizmu uczył się z Ewangelii, którą jako jedenastoletni chłopiec ze wsi Osse po raz pierwszy zobaczył w witrynie sklepowej, idąc na Mszę św. do warszawskiej katedry. Kupił ją, czytał, podkreślał ważne dla niego fragmenty, robił wypisy.