Najwyższe mają ponad trzy metry, najmniejsze mieszczą się na łyżeczce do cukru. Arcydzieła szopkarstwa można podziwiać do 2 lutego.
Przyjechały do Warszawy po raz pierwszy: z Muzeum Krakowa, z kolekcji państwa Markowskich oraz innych zbiorów prywatnych. Rozświetlone setkami światełek, błyszczące srebrem i złotem, są dziełami amatorskimi, ale ich twórcy to prawdziwi artyści, zdolni swoim kunsztem zachwycić małych i dużych. Potrafią oddać w największych detalach na twarzach dziesiątek postaci emocje towarzyszące świętowaniu Bożego Narodzenia. Bo Świętej Rodzinie przychodzą pokłonić się Piłsudski i Jan Paweł II, krakowska kwiaciarka i kibice Wisły Kraków.
Oko widzów dostrzeże z łatwością echa krakowskich legend, jak i charakterystyczne detale architektoniczne, nawiązujące do krajobrazu Krakowa. Jest i smok wawelski i znana kopuła Kaplicy Zygmuntowskiej, są precyzyjnie odwzorowane witraże z kościoła franciszkanów i lajkonik, Sukiennice i kręcące się w rytm krakowiaka pary. Są szopki mniejsze i duże, zbudowana na głowie orła i wzniesiona przez syna jednego z kuratorów, z klocków lego. Jest nawet miniaturowa rodzina państwa Markowskich, którzy nie tylko zbierają od lat szopki, ale też sami je budują. Bo tę tradycję kultywuje wiele wielopokoleniowych rodzin.