90 lat temu Janusz Kusociński zdobył pierwszy złoty medal olimpijski dla Polski w konkurencji męskiej. Kilkanaście lat później jego ciało, zakopane w Palmirach, zidentyfikowano na podstawie figurki św. Antoniego.
Plakietę przypominającą jego złoty medal w biegu na 10 000 m, zdobyty na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles 31 lipca 1932 r., można zobaczyć w Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie. Podobnie, jak wiele innych pamiątek po nim.
- Mamy dużą kolekcję trofeów sportowych i przedmiotów, których Jan Kusociński używał na co dzień, m.in. stoper, nóż finkę, pióro, jego listy, dokumenty, zdjęcia, sportowe dyplomy, w tym olimpijski – wymienia Kamil Siemiradzki z MSiT.
Od dzieciństwa związany z Warszawą Janusz Kusociński, przez znajomych nazywany „Kusym”, był gwiazdą przedwojennego sportu i stołecznych salonów. Wspaniałą karierę tragicznie przerwała wojna.
W Lesznie i Borzęcinie już szykują się do Półmaratonu PWZ im. Janusza Kusocińskiego. Na cześć znanego biegacza i olimpijczyka uczestnicy wystartują 20 sierpnia po raz 10. Wyruszą z Leszna, a 21-kilometrowy bieg zakończą w Borzecinie Dużym. We wsi położonej niedaleko Ołtarzewa, gdzie Janusz Kusociński spędził dzieciństwo i gdzie jego ojciec Klemens, urzędnik kolejowy, miał małe gospodarstwo rolne. Teraz u zbiegu ulic Kościuszki i Poznańskiej, w miejscu gdzie stał dom jego rodziców, wisi pamiątkowa tablica.
Urodził się w Warszawie, 15 stycznia 1907 r. Bardzo przeżył śmierć dwóch braci i siostry – wszyscy zmarli jako dwudziestokilkulatkowie jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej. Wojenna pożogę przeżyła tylko jego matka i starsza siostra.
Jako jedyny pozostały przy życiu syn, w zamyśle rodziców miał objąć po ojcu gospodarstwo. Dlatego w 1928 r. ukończył Państwową Średnią Szkołę Ogrodniczą przy ul. Wspólnej w Warszawie. Ale ogrodnictwo go nie pociągało.
W dzieciństwie chętnie grywał w popularnego wtedy palanta i właśnie z piłką wiązał pierwsze sportowe nadzieje. Grał w wielu amatorskich drużynach piłkarskich, ale ostatecznie związał się z Robotniczym Klubem Sportowym Sarmata z Warszawy.
Jako świetny biegacz dał się poznać zupełnie przypadkowo w 1925 r., kiedy na zawodach zorganizowanych z okazji święta robotniczego zabrakło jednego zawodnika do sztafety. Pobiegł Kusociński, a jego drużyna wygrała.