W czasie przygotowań do powstania styczniowego arcybiskup Warszawy, św. Zygmunt Szczęsny Feliński, tego zrywu nie popierał. Miał powody.
Powstanie styczniowe zapisało się chlubnie na kartach polskiej historii: jako bohaterski czyn uciśnionych Polaków, akt ich wielkiej odwagi i bezmiernego poświęcenia, akt sprzeciwu wobec cara łamiącego prawo do wolności wyznaniowej czy kulturowej, wreszcie – akt miłości ojczyzny. W tym kontekście dziwi, a wręcz szokować może informacja, że ówczesny arcybiskup Warszawy Zygmunt Szczęsny Feliński, obecnie ogłoszony świętym, w czasie przygotowań do powstania nie popierał tego zrywu.
W listopadzie 2022 r. przypadała 200. rocznica urodzin arcybiskupa Felińskiego, natomiast w styczniu 2023 r. obchodzimy 160. rocznicę wybuchu powstania 1863 roku. To niezwykła historyczna okazja, aby przyjrzeć się bliżej ówczesnym wydarzeniom oraz postaci Zygmunta Szczęsnego Felińskiego na ich tle.
Kiedy został arcybiskupem Warszawy w 1862 r., powszechnie wiadomo było, że przygotowywany jest zryw zbrojny (wprowadzono nawet stan wojenny). Feliński miał nadzieję, że jednak do niego nie dojdzie. „Uważałem zbrojne powstanie w ówczesnych okolicznościach nie tylko za niewczesne, lecz za zgubne dla narodu” – pisał po latach w swoich „Pamiętnikach”. Obawy budziła w nim nie tylko nierówna walka, której powodzenie oceniał zdroworozsądkowo. Nie ufał zaangażowanemu w przygotowania Ludwikowi Mierosławskiemu, którego poznał podczas powstania poznańskiego 1848 roku i zapamiętał nieudolność jego pertraktacji z rządem pruskim. A porażka tamtego powstania, w którym Feliński brał udział jako młody entuzjastyczny patriota, wywołała u niego głęboką refleksję nad sensem zbrojnych zrywów. Jako świadek rewolucji czerwcowej w Paryżu oraz obserwator politycznej działalności rewolucyjnych polskich demokratów z Centralizacji paryskiej stał się przeciwnikiem rewolucji społecznych. Tymczasem powstanie styczniowe początkowo przypominało rewolucję.
W Polsce funkcjonowały wówczas dwa główne stronnictwa polityczne: białych i czerwonych. Tych pierwszych Feliński określał mianem umiarkowanych patriotów, drugich – mianem rewolucjonistów. Pomimo że arcybiskup przeciwstawiał się wzniecaniu zrywu w tamtym czasie, nie chciał w żadnym wypadku sprzymierzać się z rządem. Najbardziej utożsamiał się z poglądami stojącego na czele stronnictwa białych Andrzeja Zamoyskiego. Feliński, chcąc pokazać, że jest po stronie narodu i nie jest sprzymierzeńcem rządu, odwiedził Zamoyskiego zaraz po objęciu funkcji arcybiskupa Warszawy. Gest odwiedzin polityka nie spodobał się zresztą władzom.
Feliński jako arcybiskup nie mógł uniknąć mieszania się w sprawy polityczne, co spowodowane było przyznanym mu członkostwem w Radzie Stanu. Odrzucenie tej funkcji postawiłoby go od razu w kłopotliwej sytuacji wobec rządu, który póki co gotów był z nim rozmawiać. Jak sam stwierdził, funkcję członka Rady Stanu zamierzał wykorzystać dla dobra kraju.