- Odszedł w niezwykłym czasie, gdy rodził się Bóg. Ktoś prosił mnie, by powiedzieć, że odszedł człowiek dobry, a nawet święty - mówił bp Romauld Kamiński, nowy biskup warszawsko-praski przy trumnie śp. bp. Stanisława Kędziory.
Wieczorna Msza św. przy trumnie śp. bp. Stanisława Kędziory zgromadziła w katedrze warszawsko-praskiej ponad stu kapłanów, przyjaciół i rodzinę zmarłego. Przy ołtarzu, pod przewodnictwem ustępującego ordynariusza abp Henryka Hosera, zgromadzili się inni biskupi warszawsko-prascy oraz bp Roman Marcinkowski z Płocka i bp Tadeusz Bronakowski z Łomży. Zmarłego żegnały liczne osoby konsekrowane, Rycerze Jana Pawła II i katecheci, z którymi przez wiele lat współpracował zmarły.
Zobacz także:
- Przed chwilą ktoś do mnie dzwonił z takim wielkim przekonaniem, czułem że to z serca, prosząc, by ktoś powiedział, że żegnamy osobę dobrą, a nawet osobę świętą. Myślę że to tak jest - powiedział na początku Mszy św. bp Romuald Kamiński, nowy biskup warszawsko-praski.
- Odwieczny Bóg przychodzi po człowieka sprawiedliwego. Niewiele mówił, ale wiele działał. Modlimy się dziękując za długie lata jego świątobliwej posługi, której owoce są tylko Bogu znane. Zyskujemy w Nim nowego orędownika, bo umierał jak biblijny Hiob. Cierpiał jak Chrystus na krzyżu i nie uskarżał się - mówił abp Henryk Hoser.Homilię wygłosił ks. Lucjan Święszkowski, wieloletni współpracownik Zmarłego. Przypomniał życiorys bp. Stanisława, przypominając jego wielką dobroć.
- Poznałem go jako kolegę w seminarium. Gdy powstała diecezja warszawsko-praska, dzięki wielkiemu zapałowi i przykładnej współpracy biskupów stanowiliśmy naprawdę jedną rodzinę. To była zasługa biskupa Stanisława, który był przyjazny, lojalny i skromny. Traktował ludzi jak braci i siostry. "Nasza ojczyzna jest w niebie". Te słowa św. Pawła z Listu do Filipian uczynił treścią swojego życia. Nie pozostawił żadnego majątku. Wszystkie dobra rozdawał na bieżąco. Nie miał nawet konta bankowego. Nie podnosił głosu i często milczał. A jeśli należałoby czasem kogoś skarcić, widać było na jego twarzy wielki ból - mówił w homilii ks. Lucjan Święszkowski. - A gdy przyszły dni i lata cierpienia, znosił to z wielką cierpliwością, mówiąc jak Hiob: "dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie Imię Pańskie błogosławione". Wiele modlił się w kaplicy domowej. I dziękował za każdą przysługę w jego cierpieniu. Mamy nadzieję, że nasz Pan teraz powie mu: "Wejdź do radości mego Pana".
Inni zmarli niedawno kapłani:
Śp. bp Stanisław Kędziora po Mszy Świętej pogrzebowej odprawionej o godz. 11 pod przewodnictwem kardynała Kazimierza Nycza, metropolity warszawskiego spocznie na Cmentarzu Bródzieńskim.
Czytaj także: