Kolumna Zygmunta, ustawiona z inicjatywy króla Władysława IV Wazy, była pierwszym w Rzeczypospolitej pomnikiem poświęconym osobie świeckiej. Wywoływało to kontrowersje i sprzeciw części hierarchów kościelnych. Wyposażenie Zygmunta w krzyż miało ich udobruchać.
Pomnikowy król jako świadek i autorytet występuje w wielu innych tekstach. W słynnej „Piosence o mojej Warszawie” autor kieruje pytanie:
Królu Zygmuncie, powiedz mi czyś widział Warszawę tak piękną jak dziś?
Wśród legendarnych opisywaczy kolumny był Stefan Wiechecki. Z właściwą sobie swadą prezentował „Wiech” zdarzenie uliczne:
- A co to panie takiego? – zapytał nieznajomy na widok kolumny Zygmunta
- Ten słup i figura z majchrem w ręce na wierzchu, to nieboszczyk król Zegmont. Morowy był chłop, chojrak jakich mało. Jak wojna była, grzał się z kiem popadło i wszystkich na obie łopatki rozkładał.
Pomnik stał się także ważnym symbolem okresu odbudowy. Znana jest historia z 18 stycznia 1945 r. kiedy późniejszy naczelny architekt Warszawy Józef Sigalin, jedna z czołowych figur Biura Odbudowy Stolicy, widząc na placu Zamkowym przed kołami samochodu zasypaną śniegiem sylwetkę człowieka, krzyknął do kierowcy: „Stać! trup na drodze!” po czym zszedł do królewskiej figury i starannie odciągnął ją na bok. 22 lipca 1949 r. król wrócił na swoje miejsce. W książce "Wczoraj-dziś-jutro Warszawy" pod zdjęciem leżącego wśród ruin posągu znalazł się podpis: "W 1945 roku król Zygmunt leżał na ziemi, jak jeden z wielu poległych warszawiaków". Pięć stronic dalej zamieszczono już fotografię odrestaurowanej kolumny z podpisem: "Twardy żywot ma nasz Zygmunt. Warto zauważyć, że w Warszawie były dwie tak wymownie zwalone w czasie powstania warszawskiego figury – drugą był Chrystus sprzed kościoła św. Krzyża. Ten posąg przypomniał w czasie homilii na placu Zwycięstwa w czerwcu 1979 r. papież Jan Paweł II".
Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim krzyżem sprzed kościoła na Krakowskim Przedmieściu.
W świadomości warszawian w tym czasie te dwie figury – Zygmunt i Chrystus – funkcjonowały na tej samej płaszczyźnie, a ich los i upadek na bruk wyrażał ten sam dramat całego miasta, ale zarazem nadzieję.