Zepsuta spłuczka, złamany klucz w zamku czy zatkany odpływ, dla starszych mieszkańców Wołomina nie są już problemem. "Złota rączka", pan Mirek potrafi przegonić nie takie smutki.
Jak mówi pan Mirosław naprawa u seniorów czasami trwa kilkanaście minut, ale rozmowa przeciąga się do godziny. Przy herbacie czy kawie wylewają się smutki i żale: na samotność, zapracowane dzieci, wnuki, które nie odwiedzają… Na stół wędrują zdjęcia rodziny, snują się opowieści.
- Odkąd pomagam seniorom, widzę, jak często są samotni, pozostawieni sami sobie, odstawieni na boczny tor… Kiedy przychodzę, cieszą się z odwiedzin, chcą się wygadać. Czują się zaopiekowani – podkreśla fachowiec. – Do różnych sytuacji, które spotykam, muszę podchodzić indywidualnie, a nie według paragrafu. Zdarza się, że na podwórku stoją luksusowe samochody, na piętrze domu dzieci mają pięknie urządzone mieszkanie, a na parterze, u starszej matki wszystko się wali i odpada. Teoretycznie mieszka z dziećmi i mogłaby liczyć na ich pomoc, ale z ich strony nie ma zainteresowania, brakuje męskiej ręki, która by to wszystko doprowadziła do porządku. I wtedy traktuję taką panią jak osobę samotną, potrzebującą pomocy gminy, bo ona taka właśnie jest.
Pan Mirosław jeździ do seniorów niezamożnych, do mieszkań z wiekowymi, wysłużonymi sprzętami (napotyka jeszcze pracujące pralki Wiatki, produkcji ZSRR). Więc jak tylko się da ratuje przyrdzewiałe baterie, wymienia w nich głowice, kupuje części z rabatami w hurtowniach, żeby nie narażać klientów na większe koszty. Doskonale rozumie, że przy 1100 zł emerytury i szafkach wypełnionych lekami, liczy się każdy grosz.
- Miałem powiesić u jednej pani karnisz, więc pytam ją czy ma potrzebne kołki. Ponieważ za materiały płacą nasi klienci, powiedziałem, że w hurtowni te kołki mogę jej kupić za 2-3 złote. Ona prosiła, żebym przyjechał za dwa dni, jak dostanie emeryturę, bo teraz pieniądze ma odłożone tylko na chleb. Sam kupiłem jej te kołki i założyłem karnisz – opowiada majster.
Ale jak się zepsuje żelazko albo telewizor, już nic na to nie poradzi. Nowoczesne sprzęty wymagają użycia specjalistycznych narzędzi, a części do nich są tak drogie, że często naprawa się nie opłaca.
- W sklepach jest tak duży wybór sprzętów RTV i AGD, że emeryci gubią się w ich opisach, nie wiedzą na co zwrócić uwagę. Dzwonią wtedy i proszą, żebym im pomógł wybrać model. Ja przeglądam internet, szukam promocji, podpowiadam, gdzie można coś dobrego kupić taniej – opowiada pan Mirosław. – Ta praca daje mi dużo satysfakcji. Spotykam też osoby niezwykle wartościowe i ciekawe, tryskające energią mimo sędziwego wieku, przy których to ja ładuję akumulatory.