500 osób niepełnosprawnych, ich przyjaciół, więźniów i osób bezdomnych po raz 28. wyruszyło pieszo i na wózkach inwalidzkich do Częstochowy.
Agata Tobiasz ma 17 lat. W jej Liceum im. Powstańców Warszawskich niewielu śmieje się z tego, że chce opiekować się niepełnosprawnymi na pielgrzymce do Częstochowy. Większość rówieśników myśli o tym z uznaniem.
- Ludzie boją się niepełnosprawnych. A to jedyna wspólnota, którą znam i która nikogo nie wyklucza. Uczę się od nich radości z najmniejszych rzeczy - mówi. Już wie, że 15 sierpnia będzie znowu tęsknić za pielgrzymowaniem i odliczać 355 dni do kolejnej. Najstarszy uczestnik 28. Pielgrzymki Osób Niepełnosprawnych ma 80 lat, najmłodszy - 4 miesiące. Każdy niesie własny bagaż wdzięczności i podziękowań, ale także próśb od najbliższych.
Joasia i Paweł Kulawikowie z Radzymina ruszają z trójką dzieci: 8-letnią Kornelią, 6-letnim Adasiem i dwuletnią Manią. W wózku zmieścili dziesięć kajzerek, wodę, owoce, warzywa, czapeczki, ubrania dla dzieci na zmianę, coś od słońca i coś na deszcz, lalki, koniki...
- To fenomen pielgrzymowania z dziećmi. Nie wiem, jak to się udaje, ale gdy chodziłam sama, wszystko mi dokuczało. Z dziećmi idzie się bezproblemowo - mówi Joasia, łapiąc w ostatniej chwili przewracający się wózek. Jej mąż idzie w pielgrzymce 27. raz. - Nawet gdy kiedyś nie udało się pójść, serce było na pielgrzymce - dodaje.
Oni też mają za co dziękować. Dwa lata temu doświadczyli cudu.