Pracownia Gustawa Zemły na Woli wygląda jak najpiękniejsza kaplica. Święte postacie wypełniają każdy skrawek podłogi, półki, parapety. Rzeźbiarz przychodzi tu codziennie, przechadza się między Janem Pawłem i Matką Teresą. Patrzy im w oczy, rozmawia jak z przyjaciółmi.
W latach 60. i 70. artysta tworzył też cykle swoich rzeźbionych krucyfiksów: spiętych łańcuchami, zniewolonych, oświęcimskich… Choć rzeźbienie nie jest dla niego krzyżem, ale łaską.
- Czasami Janka śmieje się ze mnie, że nic innego bym nie potrafił. Ma rację. Nawet malować bym nie chciał, bo potrzebuję przestrzeni, ruchu, formy…
Wracał do tych krucyfiksów wielokrotnie. Podziwiane były na każdej z kilkudziesięciu krajowych i zagranicznych wystaw. Podobnie jak popiersia świętych i kandydatów na ołtarze. Pomarszczona twarz Matki Teresy z Kalkuty, pełne dostojeństwa fizys prymasa Stefana Wyszyńskiego, zamyślone oblicze Jana Pawła II… To co dla innych trudne, Gustawowi Zemle przychodzi z łatwością. Stąd też liczne jego papieskie pomniki, które podziwiać można m.in. w Suwałkach, Katowicach, Płocku, na Wawelu.
Z Janem Pawłem II spotkał się właśnie w Mistrzejowicach. Papież 22 czerwca 1983 r. konsekrował ozdabianą przez Gustawa Zemłę świątynię. Deski z ówczesnego ołtarza posłużyły jako materiał na pracownię rzeźbiarza na Kole. Dziś stoi tu pełno świętych figur, jak przystało na artystę urodzonego 1 listopada.
- Ale to nie znaczy, że rzeźba religijna musi być dewocyjna. Praca twórcza pozostaje pracą. Duch św. za mnie nie wyrzeźbi. Różaniec się przyda, ale przed pracą, a nie w trakcie. Chyba, że akurat modlą się w radiu – mówi. Na biurku stoi radio, nastawione na rozgłośnię z Torunia.