To on zawiózł kard. Wojtyłę na konklawe w 1978 r., a wcześniej ostrzygł go i zapytał, czy zostanie papieżem. Po Janie Pawle II zostały mu… włosy, rower i wspomnienie wielkiej przyjaźni.
W Rzymie, gdzie zamieszkał w styczniu 1977 r., był kierowcą kardynała Wojtyły. Woził krakowskiego kardynała na większe i mniejsze uroczystości: fordem escortem albo bardziej reprezentacyjnym beżowym audi 60.
Gdy po 33 dniach pontyfikatu zmarł Jan Paweł I, 3 października miał odebrać Karola Wojtyłę z rzymskiego lotniska. Nie poznał kardynała.
- Jego zachowanie i wygląd były jakieś inne. Zapytałem, czy zostanie papieżem. Był poważny, zamyślony. Chyba przeczuwał, że będzie musiał wziąć na swoje barki odpowiedzialność za cały Kościół. „Duch św. zdecyduje” – odpowiedział. Ale już przed konklawe usłyszałem, że jeden z kardynałów wychodzących do ks. Dziwisza zapowiadał, że jeśli nie będzie głosów na kogoś z Włoch, będą optować za Karolem Wojtyłą – wspomina br. Marian w przeddzień rocznicy rozpoczęcia pamiętnego konklawe z 1978 r.
Odwiedźcie też koniecznie nasz serwis: wadowice1920.gosc.pl