Nowy numer 13/2024 Archiwum

W niebie nie ma emerytury

Święty spokój, wieczne odpoczywanie… Nic z tych rzeczy! Święci mają ręce pełne roboty, żeby z miłością nam pomagać.

- W życiu duszpasterskim często słyszę o tym, jak potężne jest wstawiennictwo ks. Popiełuszki. Zaskakujące jest też to, jak popularny stał się ks. Jerzy wśród najmłodszych. Kiedy na katechezie w szkole podstawowej pytam o to, kim był, podnosi się co najmniej kilkanaście rąk. Można bez wątpienia powiedzieć, że ks. Jerzy prowadzi najlepsze duszpasterstwo w całej Warszawie. Widać, że to, co przerwała jego męczeńska śmierć, kontynuowane jest przez niego dzisiaj z nieba - mówi michalita ks. Mateusz Szerszeń.

- Zawsze, kiedy jest mi trudno, kiedy kłopoty się piętrzą, a ja tracę głowę, patrzę na obrazek św. o. Stanisława Papczyńskiego, który stoi na moim biurku. Podczas życiowych burz jest jak piorunochron. Nie doświadczyłam cudowności, nie czułam zapachu kwiatów, ale kiedy jest źle, jakbym słyszała: dasz radę! I wraca spokój - mówi Joanna.  

"Kiedy brakuje mi sił do życia, czuję się wypalony, wsiadam w samochód i jadę do Wieczernika, do grobu św. Stanisława, aby tam się modlić. Zawsze wracam do domu jak nowonarodzony, z energią i nadzieją" - napisał Roman w księdze łask, wyłożonej w sanktuarium świętego w Górze Kalwarii.

Za życia o. Stanisław Papczyński stał specjalistą od pokonywania kłopotów. W dzieciństwie miał tak wielkie problemy z nauką, że rodzice chcieli odesłać go do wypasania owiec (potem napisał podręcznik retoryki, książki o życiu duchowym, był nauczycielem w kolegiach w Warszawie i Rzeszowie, przewodnikiem duchowym, spowiednikiem ówczesnego nuncjusza apostolskiego Antonia Pignatellego - późniejszego papieża Innocentego XII, oraz Jana III Sobieskiego). 

Początki zakonnego życia też nie były łatwe. Współbracia w zakonie go uwięzili, inni z założonej przez niego pustelni uciekli. Kiedy rodzący się w wielkich trudach pierwszy polski zakon męski przeniósł się z Puszczy Mariańskiej do Wieczernika na Mariankach, okolicznie mieszkańcy procesowali się z zakonnikami o ziemie, aż nawet ich pobili.

Zaprawiony w bojach o. Stanisław nie przejmował się zatargami, ewangelizował wieśniaków, opiekował się ubogimi, pomagał w budowie domu starców i kościoła w sąsiednim Jasieńcu. Zasłynął też cudami. I nadal wyprasza łaski - już z nieba - chorym na nowotwory, rodzinom zagrożonym rozpadem, małżonkom starającym się o dziecko…  

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy