Święty spokój, wieczne odpoczywanie… Nic z tych rzeczy! Święci mają ręce pełne roboty, żeby z miłością nam pomagać.
Po ulicach Warszawy i okolic chodziło wielu świętych. W kościele św. Anny na Krakowskim Przedmieściu mistyczne ekstazy przeżywał bł. Władysław z Gielniowa. Niemal 500 lat później jej rektorem był bł. Edward Detkens, zamordowany w czasie drugiej wojny światowej w obozie w Dachau. Wraz z nim w grupie męczenników czasów hitlerowskich beatyfikowano w 1999 r. pallotyna ks. Edwarda Stanka, który teraz patronuje kaplicy w Muzeum Powstania Warszawskiego.
Męczennikiem czasów wojny jest też św. Maksymilian Maria Kolbe, którego klasztor i bazylika w Niepokalanowie są miejscem modlitwy wielu pielgrzymów.
Po ulicy Miodowej krążył błogosławiony kapucyn o. Anicent Kopliński, zwany jałmużnikiem Warszawy. W pobliskim Domu Arcybiskupów Warszawskich rezydował kard. Stefan Wyszyński, którego czerwcowa beatyfikacja została przełożona ze względu na epidemię. Jeden z jego poprzedników, św. Zygmunt Szczęsny Feliński, zarządzał archidiecezją warszawską w czasach zaborów. W jego muzeum, w domu sióstr franciszkanek Rodziny Maryi przy ul. Żelaznej 97, można poznać nie tylko biografię, ale też posłuchać o łaskach uproszonych za jego wstawiennictwem.
Do klasztoru sióstr Matki Bożej Miłosierdzia na Żytniej pukała św. s. Faustyna, która potem w podwarszawskim Ostrówku, w domu państwa Lipszyców zarabiała na zakonny posag. Z klasztorem przy ul. Pieszej związany był św. Klemens Hofbauer, nazywany apostołem Warszawy. Natomiast w mokotowskim sanktuarium św. Andrzeja Boboli codziennie po Mszy św. o godz. 12 odbywają się modlitwy przy trumnie męczennika i patrona Polski.
Tak wielu świętych chodziło po ulicach Warszawy w minionych wiekach. Chodzimy ich śladami. Są naszymi orędownikami w niebie.