Współsiostry, rodzina, kapłani i wierni z parafii w Markach oraz dzieci z prowadzonych przez franciszkanki Rodziny Maryi placówek pożegnali s. Reginę Mizgier. Przy jej trumnie stanęli żołnierze, bo i ona biła się o Polskę.
To w więzieniu Regina Mizgier przyrzekła Bogu, że jeśli z niego wyjdzie żywa i przeżyje wojnę, zrezygnuje z życia rodzinnego i pójdzie do klasztoru. 1 lipca 1945 r. do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi przyjęła ją matka Matylda Getter, znana z działań na rzecz ocalenia żydowskich dzieci w czasie II wojny światowej. Ze względu na grożące jej niebezpieczeństwo ze strony UB matka Getter zmieniła imię Reginy Mizgier i dała jej nową, bezpieczną tożsamość. Od tej pory łączniczka Komendy Głównej AK Okręgu Nowogródek ps. Kama jako siostra Beata nie ujawniała już posiadanego stopnia wojskowego, odznaczeń i wyróżnień, w tym tego, co przeszła i przeżyła.
- W Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi siostra Beata przeżyła 76 lat. Pierwszą profesję zakonną złożyła 26 września 1947 r. w Międzylesiu, a wieczystą - 6 lipca 1954 r. w Płudach. Jako dyplomowana nauczycielka i wychowawczyni pracowała w różnych placówkach oświatowych zgromadzenia: zakładach naukowo-wychowawczych, szkołach, domach dziecka i bursie. Była przełożoną i dyrektorką zakładu naukowo-wychowawczego w Ostrówku, gdzie pracowała 22 lata. Energiczna, prawa, niezłomna, rozmodlona i ofiarna. Do końca swoich dni dziękowała Bogu za wszystkie łaski i gorąco modliła się za ojczyznę i zgromadzenie. Niemal do ostatka modliła się Różańcem, klęcząc przy łóżku. Na modlitwie spędzała mnóstwo czasu, powtarzając, że właśnie dzięki temu ma tak dużo sił do życia. Do ostatnich swoich dni była w pełni sprawna fizycznie i psychicznie, zachowując pogodę ducha, energię i silną wolę. Mając ukończone 100 lat, wybrała się nawet na Ekstremalną Drogę Krzyżową. Zaskakiwała błyskotliwością umysłu i poczuciem humoru, była otwarta i gościnna. Ze swojego bogatego w doświadczenie życia dawała mądre, proste rady, jak ta: "Matce Bożej trzeba oddać wszystko, co trudne. Takie jest życie, że trudne rzeczy przychodzą i nie ma innej rady. A chcąc, żeby dobrze było dokoła, żeby ludzie dokoła dobrze myśleli o Rodzinie Maryi, trzeba wszędzie dobrze mówić i za wszystko Bogu dziękować" - wspominała w trakcie uroczystości pogrzebowych s. Abramow-Newerly.