W nocy z 30 listopada na 1 grudnia 1962 r. inżynierowie przesunęli o 21 metrów ważącą ok. 7 tys. ton świątynię. Gdyby się nie udało, władze komunistyczne miałyby wielki problem.
To była noc z 30 listopada na 1 grudnia 1962 roku. Przed godziną 1.00 w ówczesnej alei Świerczewskiego zebrali się robotnicy i ruszyli do pracy. Trzeba było przesunąć ważący około 6800 ton kościół, żeby zwolnić miejsce pod poszerzenie ulicy. Nadal można jednak zorientować się, gdzie przed przesunięciem stał kościół. W jezdni pozostawiono obrys miejsca, w którym znajdowała się wcześniej świątynia.
To był widok, który mimo późnej pory przyciągał zaciekawionych mieszkańców. W końcu nieczęsto przesuwa się budynki, tym bardziej świątynie. Warszawa pamięta jeszcze trzy takie operacje: obracanie Pałacu Lubomirskich i przesuwanie obu Rogatek na Grochowie. Tym razem spieszący rano do pracy warszawiacy zobaczyli kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, znajdujący się przy obecnej alei Solidarności, przemieszczony o całe 21 metrów. Najmniejsza pomyłka groziła tym, że w czasie operacji kościół zacznie się walić. Przygotowania trwały półtora roku.
Świątynia z sukcesem przejechała na sześciu szynach w głąb działki. Kiedy ruszt i torowisko były gotowe, mury kościoła i wewnętrzne filary odcięto od fundamentów. Całą drogę kościół pokonał w ciągu 226 minut. Przed 5 rano budowla osiadła częściowo na nowych, a częściowo na starych fundamentach. Godzinę później proboszcz ks. Henryk Owczarek we wnętrzu świątyni, przy otwartych drzwiach frontowych odprawił Mszę św.
Kierownikiem skomplikowanej operacji był nieżyjący już dziś mgr inż. Jerzy Twardo, który był związany z budową metra w Warszawie. Na szynach ustawiono kilkaset rolek, po których świątynia Narodzenia Najświętszej Maryi Panny przemieszczała się w stronę muranowskiego osiedla, w kierunku północnym. Udało się po około 4 godzinach. Kościół przesunięto o 21 metrów, średnio ponad 90 milimetrów na minutę.
Kościół Narodzenia NMP, popularnie zwany "przesuwanym", został zbudowany przez karmelitów trzewiczkowych, którzy na Lesznie osiedli w 1682 r. W 1818 r. część ich klasztoru, a po kasacie zakonu w 1864 r. całość budynku służyła władzom carskim jako więzienie dla więźniów politycznych. Był w nim przetrzymywany m.in. Walerian Łukasiński, założyciel Towarzystwa Patriotycznego. Dwa lata później świątynię przekazano księżom diecezjalnym i ustanowiono parafię.
Wnętrze świątyni. Tomasz Gołąb /Foto GośćPodczas powstania warszawskiego świątynia na Lesznie została zniszczona, a po spalonym wizerunku Matki Bożej, kopii łaskami słynącego obrazu Matki Bożej Białynickiej, pozostały jedynie srebrno-złota suknia i korony. Zostały one nałożone na nową kopię, wykonaną w 1945 r. przez malarkę Helenę Grabską.
4 kwietnia 2012 r. złodzieje zerwali z obrazu suknię. Koron już nie zdążyli. Dzięki powojennej konserwatorskiej dokumentacji Pracownia Rzemiosł Artystycznych z Grodziska Górnego wiernie odtworzyła dawną suknię. 8 września 2016 r. odbyła się uroczystość rekoronacji łaskami słynącego obrazu Pani na Lesznie.