Ruszyło mnie. I to bardzo. Nawet nie dlatego, że w kościele św. Augustyna na Nowolipkach został zorganizowany przez Macieja Zienia pokaz mody. Choć to też...
Bo w naszych świątyniach bywają puszczane filmy, odbywają się koncerty, konferencje, spotkania z zaproszonymi gośćmi czy wystawiane są teatralne sztuki. Najbardziej zabolało mnie, że jego organizatorzy zrobili z Bożego domu ewangeliczne targowisko. Dosadnie to zrozumiałam.
W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus tak bardzo zdenerwował się, że z furią powywracał stoły bankierom i kupcom. I biczem ich przepędził. Dlaczego? Bo tak może się zachować tylko ktoś, kto... z pasją kocha. I w tym szale miłości nie pozwala, by koncert, film czy modowy pokaz stał się ważniejszy niż Ojciec, którego domem jest każda świątynia. Ta miłość Jezusa p-o-ż-e-r-a-ł-a.
Dlatego wszystko, co dzieje się w murach kościoła, ma oddać Jemu chwałę. I koncert, i wystawa, i inne artyzmy. Nawet jeśli - jak czytam w jednym z komentarzy - "na czas pokazu Najświętszy Sakrament zabrany był w bezpieczne miejsce".
A najgorsze wcale nie jest to, że ksiądz proboszcz na to pozwolił, że modelki przebierały się pod krucyfiksem i przed ołtarzem prezentowały stroje w rytm muzyki z filmu "Dziecko Rosemary". Najgorsza jest nieświadomość człowieka, który organizuje takie wydarzenia, który o swojej wewnętrznej przemianie i nowym spojrzeniu na modę mówi: "Ja będę prawdziwym projektantem i kreatorem rzeczywistości”.
Szatański majstersztyk. Bo komu, jak nie jemu, zależy na tym, by w miejsce prawdziwego Kreatora rzeczywistości człowieka postawić?
Czytaj także: