Warka była niegdyś miastem królewskim. Od 20 maja będzie się chlubić tym, że czci koronowaną Maryję, która od 400 lat wyprasza w tym miejscu cuda.
Dawno wzdychała do Matki Bożej Szkaplerznej, bo miłość szczególną do Niej czuje. Honorata Szczepanik pochodzi ze Studzianny. Od Matki Bożej Świętorodzinnej przyszła 40 lat temu do Tej, która patrzy z ołtarza w pofranciszkańskim kościele.
- I to jak patrzy! – zachwyca się pani Honorata. – Jest taka wyjątkowa.
Gdy Honorata Szczepanik była w śpiączce, wydawało jej się że ktoś zdziera z niej szkaplerz. Ten, który dziesięć lat temu nałożył jej proboszcz, ks. Grzegorz Krysztofik. Lekarze mówili, że była niespokojna. A ona tylko walczyła w śpiączce, żeby jej nie zabierali Matki Bożej. Wydawało się jej, że szuka Matki Bożej wszędzie.
Gdy wyszła ze szpitala i uklękła po raz pierwszy od kilkunastu tygodni przed obrazem w kościele, zrozumiała że to Matka Boża przywróciła ją do życia.
- To Ona mnie szukała. I Ona mnie uzdrowiła – mówi z przekonaniem i przypomina sobie, że przecież nie raz prosiła Matkę Bożą o cud. Nie tylko dla niewidomego Konrada, najmłodszego syna z zespołem Downa. Marzyła, że dożyje kiedyś jej koronacji.