Siostra Janina Stańska od Matki Łaski Bożej zmarła 21 marca. Siostry urszulanki z ul. Wiślanej mówią, że jej odchodzenie było wielką katechezą.
W na koniec w swoim życiorysie napisała: „Nie przestaję dziękować Bogu za każdy dzień życia, za moich rodziców, którzy tyle wysiłku włożyli w moje wychowanie, za obie siostry moje (...) i za życie w zgromadzeniu. Tyloma łaskami Pan Bóg mnie nieustannie obdarza i ubogaca – niech będzie uwielbiony". Zmarła sześć dni przed swoimi 88. urodzinami.
Z radością wspominała swoje dzieciństwo, choć przerwał je gwałtownie wybuch II wojny światowej. Rodzice s. Janiny – Aleksandra z domu Gil-Wasilczuk i Stefan byli dobrym, kochającym się małżeństwem. W ich domu panowała atmosfera religijna obok szacunku, pokoju i wzajemnego zaufania. Co tydzień rodzice prowadzali swoje córki na niedzielną Mszę św., a każdy dzień kończyli wspólną, rodzinną modlitwą. Byli zwyczajnymi, prostymi ludźmi, a jednocześnie jakoś wyjątkowi. Mama czytała dzieciom dużo książek, tata wiele z nimi rozmawiał, a cała rodzina często chodziła do teatru.
Tuż przed wybuchem wojny przyszła na świat jej młodsza siostra, Stanisława. Z tego okresu siostra Janina wyniosła niezwykle tragiczne wspomnienia. Jako warszawianka szczególnie boleśnie przeżyła Powstanie Warszawskie, kiedy została zastrzelona jej starsza siostra – Barbara i zginął tata, ratując życie sześciu osób. Wspominała po latach, że gdy podczas powstania palił się dom, mama swoimi rękami osłaniała od ognia twarze córeczek. O tym wydarzeniu przypominały jej potem blizny, które pozostały na poparzonych dłoniach mamy.