Tę historię Jerzy opowiedział tylko "Gościowi Niedzielnemu". Lekarze nie mogli uwierzyć, że ktoś, kogo reanimowali przez 1,5 godziny, po czterech dniach wstał o własnych siłach.
20 lat temu Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża szukało kogoś na etat kierowcy. Nie zastanawiali się długo nad przeprowadzką, choć to 350 km od wszystkiego, co mieli.
– Wypadek Elżbiety Róży Czackiej też wszystko w jej życiu zmienił. Zostawiła to, co miała, by trafić do Lasek. Widocznie nam też to było pisane. Odbieramy to jako kolejną łaskę – uważa Elżbieta. Sama często przyzywa wstawiennictwa wypróbowanej orędowniczki. Powierza jej najtrudniejsze sprawy i modli się, by jej bliscy i ona sama nigdy nie odeszli od Boga tak daleko, by nie można było wrócić.
Sprowadzili się do Lasek – najpierw on, potem Elżbieta z dziećmi. Zamieszkali na terenie ośrodka dla niewidomych. W domu mają obraz m. Elżbiety Róży Czackiej, poprzez którą zanoszą swoje prośby i podziękowania za otrzymane łaski Bogu i Matce Bożej.
– Bardzo się cieszę, że będzie błogosławioną. Niech wszyscy dowiedzą się, jak dobrym, wspaniałym człowiekiem była i jak teraz potrafi być skuteczną orędowniczką w potrzebie – podkreśla Jerzy, który będzie świadkiem wyniesienia jej na ołtarze podczas uroczystości w Świątyni Opatrzności Bożej.