Na trumnie Marszałka starano się wybudować pomnik trwalszy niż ze spiżu – pomnik pamięci. Śmiałe plany pogrzebał wybuch wojny.
Śmierć Marszałka była ciosem dla jego stronników politycznych, ale także bolesną stratą dla znacznej części społeczeństwa. Wylewane łzy były szczere, lamentom nie było końca, a wzruszenia zatrzymywały bicie serca. Tak się zdarzyło w czasie pogrzebu Marszałka. Na zawał zmarł wysoki urzędnik stołecznego magistratu.
W odezwie do ludności Warszawy, jej prezydent Stefan Starzyński mówił: „Obywatele Stolicy! Spotkał nas cios bolesny! Dnia 12 maja 1935 r. o godz. 20.45 zmarł w Warszawie Pierwszy Marszałek Polski, Wielki Wódz Narodu, Zwycięski Wskrzesiciel Rzeczypospolitej, Obrońca i Pierwszy Honorowy Obywatel Stolicy Państwa – Józef Piłsudski.”
Od tej pory prezydentura Starzyńskiego zorientowana była w znacznym stopniu na upamiętnienie w przestrzeni miejskiej zmarłego marszałka. Jego imieniem nazwano Uniwersytet, Centralny Instytut Wychowania Fizycznego (późniejsza AWF). Na budynkach, w których choćby kilka dni, przebywał Marszałek pojawiły się tablice pamiątkowe – np. przy ul. Moniuszki i Mokotowskiej. Warszawa stała się miastem twórcy legionów. Miastem, które dokładnie dziewięć lat wcześniej (12 maja 1926 r.) z inicjatywy Piłsudskiego pogrążyło się w krótkotrwałej wojnie domowej „Przewrotu Majowego”.
Na stołach kreślarskich powstawały śmiałe plany. Projektowano Warszawę przyszłości, prawdziwie wielkomiejską z elementami monumentalnymi. Jednym z najśmielszych projektów była dzielnica imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego.
Przeczytaj także: